12 października 2025

Auranthium 2025.10

Witajcie w październikowym numerze Auranthium! Tym razem spotykamy się, by świętować Dzień Gier Planszowych – dzień, w którym odkładamy na bok nasze codzienne troski, by zasiąść przy wspólnym stole, wyciągnąć planszę, karty, rzucić kością i dać się porwać zabawie bez prądu.
W świecie, gdzie magia przeplata się z technologią, a portale pozwalają podróżować szybciej niż myśl, mogłoby się wydawać, że prosta, tekturowa plansza i garść pionków to relikt przeszłości. Mamy do dyspozycji magię i technologię – obie te dziedziny oferują o wiele bardziej immersyjne doświadczenia, przy których zwykłe szachy czy warcaby zdają się blednąć. A jednak, mimo to, wciąż pojawiają się nowe planszówki, a przedstawiciele wszystkich znanych ras chętnie siadają wokół stołu, by budować imperia, handlować, walczyć ze smokami lub po prostu śmiać się z pechowego rzutu kością. Dlaczego? Bo gry planszowe to coś więcej niż rozrywka. To uniwersalny język, który pozwala nam się spotkać, zrozumieć i, choćby na chwilę, stworzyć coś wspólnie.
Podobnie jak podróż w nieznane, każda rozgrywka jest obietnicą przygody. Uczy nas strategii, cierpliwości, ale przede wszystkim – bycia razem. W czasach, gdy tak łatwo jest się zamknąć w swoim świecie, gra planszowa otwiera drzwi. Buduje mosty tam, gdzie na co dzień widzimy mury.
W tym numerze zabierzemy Was w podróż po fascynującym świecie gier bez prądu. Przeczytacie w nim:
  • Przewodnik dla tych, którzy nie wiedzą, które pudełko wybrać
  • Wywiad z Beriadis, arcymistrzynią strategii, która od dekad nie ma sobie równych.
  • Reportaż o rodzeństwie, które w warsztacie stworzyło światowy hit – grę „Gorączka Złota”.
  • Artykuł o starożytnych grach, które kształtowały całe cywilizacje.
  • Krzyżówka
  • Gra planszowa „Boso przez Riftreach”
Mamy nadzieję, że ta lektura zainspiruje Was do zebrania przyjaciół i rozłożenia ulubionej gry. Bierzcie ze sobą starych wyjadaczy a także tych, którzy jeszcze nie wiedzą, że uwielbiają gry planszowe.

Miłej lektury!
Redakcja Auranthium

10 października 2025

Od Virgila – Dla Najsłodszego Księżyca

Studio Voxa nieodłącznie należało już do terenów, które Virgil, tak po wilczemu, nazywał swoimi. Nie to, że się jakoś bardzo przyznawał do terytorialności wpisanej w jego geny, ale lubił przekraczać próg mieszkania i czuć, że nikt nadmiernie nie kręcił się na korytarzu, lubił wjeżdżać na odpowiednie piętro budynku ze studiem i rozpoznawać wonie całego zespołu, nienaruszone przez jakieś obce, niepowołane, wirujące w powietrzu w granicach jego małego świata. Było to na tyle naturalne, że Vi łatwo zapominał, jak wyglądało jego pierwsze spotkanie z zespołem. Ten lęk i niepokój, niepewność i uczucie przytłoczenia, zawiązujące żołądek w ciasny supeł, odżywały w pamięci w formie zabawnego wspomnienia, gdy jeszcze wilkołak był zupełnie nieświadomy tego, co też los przygotował dla niego i Seymoura. Rzeźbiarz uśmiechnął się ciepło, wychodząc z windy i kierując się jak po sznurku do właściwych drzwi. Choć okoliczności, które zmusiły go do wybrania bardziej stabilnej ścieżki kariery, nie były miłe, Vi już nie tylko nie żałował swojej decyzji, ale cieszył się nią mocniej, niż kiedykolwiek mógłby przypuszczać. Gdyby nie jego umiejętności graficzne, Dante nie miałby kogo polecić chłopakom, a Seymour nigdy by na niego nie spojrzał.
Teraz zaś Seymour wydawał się niezdolny do patrzenia na kogokolwiek innego, gdy Vi pojawił się w muzycznym sanktuarium Voxa.

01 października 2025

Od Dantego – Zapałka w koronie

— Zapałka, ponieważ masz problemy z logicznym myśleniem…
— Widać, że za dużo czasu z tobą spędzam.
— …to zadbałem, żebyś poruszał szarymi na starość. Jestem pewien, że to docenisz.

Opovember 2025 – Zapowiedź

Wielkimi krokami zbliża się pisarskie wydarzenie roku, czyli Opovember! Wiemy, że to na ten moment czekacie i mamy nadzieję, że chociaż na listopad rzeczywistość się uspokoi i da Wam w spokoju pisać opowiadania, bo ile można mieć rozwałki w życiu. A teraz o Opovemberze słów kilka.
Opovember to miks dwóch popularnych wyzwań – NaNoWriMo i Promptoberu. Pierwsze polega na napisaniu całej powieści w listopadzie, drugie na codziennym tworzeniu przez cały październik w oparciu o słowa-klucze. My łączymy te idee: piszemy codziennie przez cały listopad, inspirując się podanymi hasłami. Biorąc pod uwagę Waszą niesamowitą kreatywność z dwóch poprzednich edycji, już zacieramy ręce!
A teraz pokrótce przypomnimy Wam zasady eventu.

Podsumowanie 2025.09

Czy tylko mi się wydaje, czy to lato naprawdę jakoś podejrzanie szybko się kończy? W tym roku to chyba był już jakiś rekord, serio... Wakacje powinny trwać dłużej, a najlepiej to cały rok.
To powiedziawszy, mamy nadzieję, że jesienna aura przyniesie Wam nastrój na jakieś cosy pisanko, a nie na sponsorowaną coraz wcześniejszym zachodem słonca sezonową depresję. Trzymamy kciuki za wszystkich studentów wracających na uczelnię – oby nie przytłoczył Was nadmiar zajęć i oby uczelnia generowała jak najmniej problemów, bo że żadnych nie wygeneruje, to nawet nie mamy nadziei.
W tym miesiącu bardzo ładnie poszło Wam pisanie i cieszymy się, że wątki poszły do przodu, pojawił się też indywidualne, a także, że jesteście aktywni na Discordzie i tak naprawdę to nie ma tygodnia, żeby nie udało się zgadać na jakieś wspólne granie <3

30 września 2025

Halloween 2025 – Zapowiedź

Nadchodzi Czas Duchów i Dyń!
Tak jak w poprzednim roku, oto nadszedł moment, na który wszyscy czekaliście – oficjalna zapowiedź tegorocznego eventu halloweenowego! Czas wyciągnąć z szaf upiorne kostiumy i przygotować się na wieczór pełen magii, bo Halloween zbliża się wielkimi krokami, a my nie mogłybyśmy Was zostawić bez szansy na zanurzenie się w jego niepowtarzalnym klimacie.
Zimny dreszcz przebiegł po jej plecach, gdy stary zegar w holu wybił północ. Dwanaście głuchych uderzeń odbiło się echem w pustym domu, który na tę jedną noc miał stać się sceną halloweenowej zabawy. Goście mieli przybyć lada chwila, spodziewała się dzwonka w każdej chwili.
Poprawiła sztuczną bliznę i po raz ostatni spojrzała na swoje odbicie w pociemniałym lustrze – blade oblicze, podkrążone oczy, krwawe łzy namalowane ciemną farbą, tym straszniejsze, gdy jedynym, co je rozświetlało, było słabe światło rzucane przez dekorujące pomieszczenie świece. Wszystko było gotowe.
Nagle, jeden z płomieni zamigotał i zgasł, pogrążając kąt salonu w mroku. Kobieta zamarła. Wiatr? Ale przecież wszystkie okna były zamknięte. Wsłuchała się w ciszę, jej serce przyspieszyło.
Wtem rozległ się dźwięk. Cichy, rytmiczny, dochodzący z piętra. Skrzyp... skrzyp... skrzyp. Jakby ktoś powoli bujał się na starym, drewnianym koniu na biegunach, stojącym w dziecinnym pokoju, nietkniętym od lat.
— To tylko złudzenie — powiedziała na głos. — To stary dom, deski po prostu trzeszczą.
Skrzypienie ustało. Zamiast tego, z góry dobiegł ją dziecięcy chichot. A potem szept, który zdawał się być tuż przy jej uchu:
Chcesz się z nami pobawić?

28 września 2025

Od Andrei do Yangcyna

Oczywiście, że gabinet Wielebnego Malvaina przypominał każdy inny, zupełnie zwyczajny gabinet, miejsce pracy kogoś, kto zajmuje się administracją i zarządzaniem na średnią skalę. Biurko zostało starannie zagospodarowane – na środku leżał zamknięty, stary laptop, pod ręką spoczywał bloczek kartek na notatki, stał tam też kalendarz, nieodzowny kubek pełen długopisów i trzy tacki na dokumenty, te tanie, plastikowe, z marketu. Boczną ścianę zajmował wysoki regał pełen segregatorów, teczek i papierów, opatrzonych datami i napisami, w rodzaju „Faktury 03.2138”, albo „Wyciągi 11.2139”. Było tam też i trochę książek o tematyce religijnej i psychologicznej, jednak żaden z tytułów nie sprawiał wrażenia podejrzanego albo nie na miejscu. Z drugiej strony Andrea musiała przyznać, że mimo swego bliskiego spotkania ze śmiercią, jej zainteresowania nigdy nie odpłynęły w stronę metafizyki i zagadnień teologicznych, toteż jeśli którekolwiek z dzieł miało podejrzane treści, policjantka raczej by tego nie wykryła. Dlatego też pierwsze, co zrobiła, to trochę dokumentacji fotograficznej, którą mogli potem w spokoju przeanalizować. Teraz zaś gonił ich czas.

Od Bashara do Raouna

Krótki rejs statkiem, przejście przez portal, a następnie samolot do Nowego Airedale. Obywatele Zjednoczonych Ziem Północnej Vespy okazali się bardzo otwarci na wszystko, co nowe – entuzjazm ambasadora szybko przetarł dyplomatyczne szlaki, momentalnie zawiązano porozumienia handlowe, turyści już szturmowali portal, a w międzyczasie pojawiła się cała infrastruktura, świeża i wciąż pachnąca nowością. Bashar oszczędnie próbował swoich sił z vespańskim, który, jak się okazało, był nad wyraz podobny do jednoczącego Auranthię (a także inne odłamki) equilango. Odmienny akcent utrudniał nieco sprawę, lecz demon odkrył, że jeśli wystarczająco skupi się przy czytaniu, jest w stanie poradzić sobie z większością tekstu.

23 września 2025

Od Yangcyna do Andrei

Twarz Oświeconego Malvaina wydawała się taka spokojna. Dostojny uśmiech pogłębiał niektóre zmarszczki, spojrzenie nadawało aurę mądrości, przygładzone żelem włosy lśniły w świetle z otoczenia. Nie prezentował się ani trochę jak przestępca. I to właśnie było w pewien sposób przerażające. Nikt go nie podejrzewał. Nikomu nie wyglądał na mordercę. Nikt by nie uwierzył, gdyby usłyszał, że ten oto mężczyzna najprawdopodobniej zabił co najmniej kilka osób. A o to właśnie trzeba było go podejrzewać.

22 września 2025

Od Hotaru do Annikki

Hotaru przychodziła do teatru, uczestniczyła w próbach i zajęciach, po raz kolejny wykonywała na scenie choreografię i z pozoru wydawało się, że nic się nie zmieniło, wszystko jest w porządku, a myśli kobiety, tak jak zawsze, są w pełni skupione na tym, by skrupulatnie wykonać każde z poleceń reżysera. Nikt nie podejrzewał, że wnętrze jej serca przypominało teraz kraj rozdarty wojną, gdy myśli ścierały się ze sobą na podobieństwo wrogich armii, sprawiając, że tancerka miała wrażenie, jakby płomień trawił samą jej duszę.

21 września 2025

Od Seymoura – Dla Pluszaka

Z nagrywkami wyrobili się wcześniej. I początkowy pomysł był taki, żeby wziąć i powłóczyć się razem gdzieś po mieście, ale wtedy pogoda się popsuła, lunęło jak z cebra, i Zapałka stwierdził, że on w ten armageddon nigdzie nie będzie łaził, najchętniej wróciłby do domu. Pomysł więc umarł, rozeszli się w końcu każdy w swoją stronę, Seymour zaś, wiedząc, że jego Pluszak najpewniej nadal pracuje nad czymś w studiu, postanowił nie wracać jeszcze do domu, tylko zrobić niespodziankę Virgilowi, poprzeszkadzać mu trochę.
Jak wilkołak go usłyszał, między kolejnymi stuknięciami młotka i dłuta, tego Seymour nie wiedział. Już miał dotknąć klamki, zakraść się niepostrzeżenie i magią poradzić sobie z zamkiem, gdy drzwi same się otworzyły, Vi spojrzał na niego, a nie widząc w szafirowym spojrzeniu żadnego smutku i napięcia, żadnej wskazówki ku temu, że nagrywki skończyły się jakimś problemem, wtulił się całym ciałem w byłego czarodzieja, zamknął go w ciasnym uścisku.
— Seymour!
— Vi!

18 września 2025

Od Bashara do Dantego

Pierwszy pomysł Dantego był taki, żeby po prostu spróbować się przemienić na środku ich salonu, lecz Bashar bardzo szybko przekonał go, że siedząc spokojnie na ich łóżku w sypialni będzie mu o wiele lepiej i wygodniej.
Odkąd Dante zaczął więcej dowiadywać się o swojej drugiej naturze, Bashar starał się dotrzymać mu kroku, więc tablet zapełnił się publikacjami na temat zdrowia i obyczajów nietoperzy, ich potrzeb, zachowania oraz fizjologii. Bashar przekopywał się przez dzieła traktujące o wampirzych przemianach, czynnikach na nie wpływających, a im dłużej czytał, tym bardziej widział, że podobnie jak ze wszystkimi dziedzinami, na końcu drogi odpowiedzią na każde pytanie jest „to zależy”. Więc jedynym, co mu pozostało, było zadbanie o to, by zapewnić Dantemu komfort i reagować na wszystko, co mogłoby się wydarzyć.
Jego cudowny półwampir siedział właśnie na środku łóżka, nogi trzymał skrzyżowane, dłonie oparł na kolanach, prawie tak, jak Bashar, gdy medytował przed zajęciami jogi. Oczy miał zamknięte, oddychał głęboko, lecz ramiona pozostawały lekko spięte, coś subtelnego w postawie mówiło, że Dante nie jest w pełni zrelaksowany. Ledwie parę sekund minęło, Dante zmarszczył gniewnie brwi, otworzył oczy.
— No i chuj, nic się nie dzieje.

Od Seymoura do Virgila

Telefon Seymoura był wiecznie wyciszony. Czy mężczyzna siedział w domu, relaksując się w jego zaciszu, czy leciał gdzieś na miotle, czy był w studiu albo na łonie natury, żadne dźwięki nie miały prawa wydobywać się z urządzenia, bo muzyk miał stanowcze podejście mówiące, że to telefon jest dla niego, a nie on dla telefonu, i że to on będzie decydował, kiedy z niego korzysta, nikt inny. Zdarzały się jednak sytuacje, w których Seymour był naprawdę potrzebny i on sam wolał, by przerwano mu dowolną aktywność, niż cokolwiek miałoby go ominąć, albo miałby nie zdążyć z podjęciem decyzji czy pomocą. Dlatego w telefonie tkwiła też druga karta i numer, który Seymour podał jedynie garstce osób, przykazując, by nie korzystały z niego w sytuacjach innych, niż kryzysowe. Gdy tylko ktoś dzwonił na ten właśnie numer, smartfon Seymoura odzywał się głośnym dźwiękiem, bez względu na to, w jakim trybie był i gdzie sam muzyk go zostawił. Telefon milczał całe lata, bo choć w życiu Seymoura były wzloty i upadki, były przeróżne przemiany i zawirowania, żadne z nich nie urosło do rangi kryzysu tak rozległego, by wymagał kontaktu alarmowego.
Może dlatego Seymour prawie zleciał z łóżka, gdy telefon zawył rano.

15 września 2025

Od Dantego do Bashara

Zachrzęściło, trzasnęło i zamknięte drzwi mieszkania odcięły ich od reszty świata. Dante westchnął ciężko, Bashar spojrzał na niego czule.

11 września 2025

Od Virgila do Seymoura

To była jedna z tych alei sklepowych, do których Seymour pasował idealnie, a on już nieszczególnie. Przepych uważano za naturalny, ceny nie dziwiły, spacerowicze kroczyli z wdziękiem, postukując obcasami butów droższych od wynajmu niektórych mieszkań w stolicy. Seymour urodził się w tym świecie. Virgil przez większość swojego życia nawet nie patrzył w jego kierunku. Ale gdy byli razem, to przestawało mieć znaczenie – Vi nie czuł się jak intruz, a muzyk zawsze miał dla niego słowa uspokojenia, gdy wilkołakowi wydawało się, że każdy bogacz go ocenia. Bawili się, niepomni na otaczający ich świat.

10 września 2025

Od Annikki do Hotaru

Na swoje siódme urodziny dostała jedną z tych lampek z wirującym abażurem, w którym wycięta jest postać w kolejnych stadiach swojego ruchu, aby przy odpowiednim zakręceniu nim móc ożywić obrazek na własnych oczach. Uwielbiała ją. I to do tego stopnia, że rodzice zaczęli się martwić, czy ich dziecko na pewno dobrze sypia, skoro tyle czasu spędza wieczorem i nocą na patrzenie się w lampkę. Annikki była oczarowana zupełnie wizerunkiem kręcącej się na abażurze tancerki. Ona, od najmłodszych lat zadająca najwięcej pytań i szukająca odpowiedzi szybko przerastających jej dziecięce pojmowanie, nie potrafiła oderwać wzorku od czegoś tak prostego. Lecz ta prostota niosła w sobie coś niewysłowienie ważniejszego – wolność. Wolność w robieniu tego, co się kocha, wolność w wykonywaniu piruetów, gdy cały świat patrzy, wolność w spełnianiu swojego przeznaczenia. Tancerka tańczyła, bo była tylko obrazkiem wyciętym w abażurze, ale przecież do tego właśnie ją stworzono – do ruchu, gracji, zmieniania swojego ciała w sztukę. Czy mogła być szczęśliwsza, robiąc cokolwiek innego? Annikki nie myślała jeszcze przez długi czas o tym, do czego ją stworzono, wiedziała tylko, że chciała być jak ta tancerka. Pozornie zamknięta w jakimś jednym ruchu, lecz wolna duchem, bo ten ruch był dla niej najbardziej naturalną rzeczą pod słońcem.

09 września 2025

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (X)

Był przerażony.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (IX)

Wdrapał się na jeden z foteli samochodu, westchnął ciężko.
— Uch, zaraz umrę — mruknął.
Ostatnie dwa tygodnie miał naprawdę intensywne. Wpierw przez trzy dni kręcił teledysk, potem robił rehearsals do różnych programów, a w przerwach, oczywiście, dalej ćwiczył układy. Nawet jak na jego białookie geny to był wysiłek, który w końcu go zmęczył (w większym stopniu mentalnie).
— Tak zawsze jest przed wypuszczeniem nowego albumu — usłyszał.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (VIII)

Wreszcie nadszedł ten czas.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (VII)

Obrotowe drzwi żwawo przepuściły pewną trójkę, wypuszczając ich z wielkiego budynku na zewnątrz. Stanęli gdzieś z boku na chodniku, żeby nie przeszkadzać innym przechodniom, objęli spojrzeniem roztaczający się przed nimi widok. Ogromny parking wyprowadzał na główną ulicę, którą pojazdy kierowały się do gęstego skupiska budynków i pojedynczych wieżowców. Wszystko to zwieńczone było malowniczym tłem w postaci górskich wzniesień.
Cheoryeon wykonał głęboki wdech, próbując pochwycić do płuc możliwie jak najwięcej powietrza. Wtem odwrócił się do Suyeon, między dwójką doszło do niemal telepatycznego porozumienia i tuż po chwili oboje położyli sobie nawzajem dłonie na barkach.
— Udało się, udało! — wołali, skacząc w kółko. — Jesteśmy w Yeongsanguk!

08 września 2025

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (VI)

Kartka „LIKWIDACJA” przylepiona była do szyby już dwa miesiące. Przez ten czas niejedna osoba zwróciła na nią uwagę, przyjaciele i bliżsi znajomi pytali o powód zamknięcia biznesu. Wybrańcy dostawali bezpośrednią odpowiedź, że Cheoryeon przygotowywał się do debiutu, przez co nie miał czasu na Pokój Jasnowidza, reszta z kolei tylko poszlakę sugerującą nowy plan na przyszłość. O dziwo zagadała ich o to jedna z sąsiadek. Było jej nieco przykro, aczkolwiek zrozumiała, że bliźniaki szykowały coś innego.
Aż w końcu po tych dwóch miesiącach kartka „LIKWIDACJA” została zdjęta, jej miejsce zaś zajęła inna.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (V)

Wszedł do mieszkania, czym prędzej odnalazł siedzącą w pokoju siostrę. Dziewczyna akurat oglądała serial na swoim laptopie.
— Suyeona, patrz na mnie!
Zawołana zatrzymała odcinek, podniosła wzrok znad ekranu. Przyjrzała się stojącemu nad jej łóżkiem bratu.
Wtem otworzyła szerzej oczy.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (IV)

Oderwał kawałek taśmy klejącej, następnie przykleił nim do szyby drzwi wejściowych ostatni róg kartki. Odsunął się na dwa kroki, zerknął na całość. Promienie słoneczne wpadały do środka przedsionka lokalu, podświetlając wycelowany w ulicę, ręcznie wykonany mazakiem napis: „LIKWIDACJA”.
Pokój Jasnowidza oficjalnie został zamknięty.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (III)

Średniego wieku kobieta mierzyła wzrokiem widniejącą na jej biurku kopertę. Przyglądała się starannie pociągniętemu napisowi, aż wreszcie podniosła głowę, żeby spojrzeć na stojącego nad nią Cheoryeona.
— Odchodzisz? — spytała ze zmartwieniem w głosie.
Chłopak splótł spuszczone przed sobą dłonie, przygryzł delikatnie dolną wargę, nim pokiwał głową.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (II)

Stał przed wejściem do dość dużego, wielopiętrowego budynku, mierząc go wzrokiem z góry na dół, z dołu do góry. Krótko po tym przeniósł spojrzenie na widniejący nad oszklonymi drzwiami napis, chwilę mu się przyglądał. Trafił dobrze.
Star Lake Entertainment.
Właśnie tutaj przybył.

Od Raouna do Bashara

Określenie, że Raoun nie lubił La Casy, było lekkim niedopowiedzeniem.

Od Bashara do Dantego

Dante odszedł, ociągając się, a każdy jego gest, każdy krok stawiany w stronę pokoju, w którym znajdowała się milady Auriemma-Castellan, zdawał się być czymś popełnionym wbrew woli. Spięte barki zdradzały gniew, ledwie trzymane na wodzy emocje, ten wzburzony ocean reagujący sztormem na każdą próbę narzucenia mu swej woli. Bashar obserwował go, póki syren nie zniknął za rogiem, prowadzony przez lokaja, pochłonięty przez mrok i zawiłe korytarze posiadłości.

AUgust 2025 – Podsumowanie

Wow, to był intensywny event! Podobnie, jak w zeszłym roku, wena Was nie opuszczała i na blogu pojawiło się mnóstwo opowiadań dziejących się w przeróżnych uniwersach. AUgust ponownie okazał się strzałem w dziesiątkę i widać wyraźnie, jak bardzo go pokochaliście <3 Fabuły sięgały od pirackich przygód, przez postapokaliptyczne przygody, namalowane historie, aż po mitologiczne przeboje. Cieszymy się bardzo widząc serie opowiadań kontynuowane przez różne postaci oraz to, że znów pojawiło się trochę AU, których wcześniej nie było <3 Wasza kreatywność nie ma granic i rzeczywistość może robić, co jej się podoba, a i tak nie oderwie Was na dobre od klawiatur.
To teraz pora na to, co Chaos lubi najbardziej, czyli statystyki <3

07 września 2025

Od Ashera – Tomorrow comes (II)

— Spójrzcie! — Lilian wskazał palcem na majaczący pod stertą kamieni chromatyczny oktaedr, którego błękitna łuna wyraźnie odznaczała się na tle czerwonych traw, niczym dryfująca na morzu, plastikowa boja. Przyspieszył kroku. Gdy tylko jego kolana zderzyły się z zimną powierzchnią białych głazów, przysiadł przy hologramie i wyciągając do przodu rękę, sięgnął dłonią po lewitujący skrawek zapisanych w chromie informacji. Spojrzenie bruneta uciekło na chwilę w stronę reszty drużyny, zupełnie jakby próbował się upewnić, że ci wciąż trzymają się jego boku bez głupich prób zgubienia swego towarzysza w tym nieznanym im, pozbawionym jakiejkolwiek namiastki bezpieczeństwa, miejscu. — Dziennik ekspedycji.

Od Seymoura – Tomorrow comes (I)

Piasek mający być obietnicą nowego początku, nadziei, ich siły i pragnienia, by skończyć okrucieństwo Malarki, przesiąkł gorącym szkarłatem, echem krzyku i umierającej nadziei. W uszach Seymoura wciąż dźwięczał nieludzki głos Nevronów, metaliczny zgrzyt ich broni, pancerzy, przerażający rytm brutalnych ataków, przecinających ciało ekspedycji, jakby uniformy nie oblekały żywych i czujących istot, tylko nienazwaną, pozbawioną duszy materię. I ten jeden mężczyzna o posiwiałych włosach, z dłońmi opartymi o ozdobną laskę, z płaszczem okrywającym ramiona i spojrzeniem – zimnym, obojętnym, nieludzkim w obliczu rzeźni – ten obraz miał na zawsze wryć się w pamięć Seymoura. Umknął gommage, jakimś cudem wciąż żył, lecz jego wyborem nie było pomóc ekspedycji, podzielić się swą wiedzą, pomóc wśród niebezpieczeństw kontynentu, tylko… zrobić coś zgoła odmiennego, niemożliwego do objęcia umysłem. Nevrony zdawały się nie zwracać na niego uwagi, ich strumień omywał nieznajomego, by zatopić ekspedycję w śmierci i cierpieniu, a on po prostu stał niewzruszony pośród rzezi, jakby przyglądał się dziełu sztuki, nie agonii ludzi, przybyłych tu z sercami pełnymi nadziei.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (I)

Zawieszony pod sufitem ekran wyświetlił liczbę, ktoś wstał z krzesła i ruszył do odpowiedniego okienka. Cheoryeon sprawdził numerek na swojej karteczce, westchnął ciężko.
Nienawidził chodzić do urzędu. Choćby to była najprostsza sprawa, zawsze trzeba było na nią tyle czasu i nerwów poświęcić. Jeszcze samo to, że zbyt często przy okienkach siedziały osoby, które totalnie nie nadawały się do tej pracy. Robiły sobie przerwy, kiedy chciały, udawały, że miały o wiele ważniejsze rzeczy do zrobienia. Co na przykład? Co mogło być ważniejsze od ich podstawowych obowiązków? Parzenie kawy? Pasjans?
Uch, jak bardzo nie chciał tu być.
Ale musiał.

Od Bernarda – Niech żyje...

Bernard dzisiaj umrze. Wiedział to, od kiedy się obudził.

06 września 2025

Od Merlina do Song Ana

Gdy tylko jego oczy przyzwyczaiły się do migotliwego blasku ognia, Merlin poczuł, jak zapiera mu dech w piersi. Nawet promieniujący od wciąż przemoczonych ubrań chłód odszedł na chwilę na dalszy plan, gdy uwaga młodego czarodzieja została w całości pochłonięta przez to, co zobaczył w głębi jaskini. Jasne, uczył się w szkole o koboldach, ale suche fakty, rysunki poglądowe i nudny głos nauczycielki nie potrafiły nawet w najmniejszym stopniu oddać tego, co właśnie zobaczył.

05 września 2025

Od Dantego – Ruchomy zamek Bashara

Miasto to było małe, ściśnięte, dymem lokomotywy spowite. Domek przy domku, cywil przy cywilu, lufy karabinu między nich nie wepchniesz, nie przepchniesz się przez ciżbę zbitą, tramwaj cudem dosięgniesz. Miasto, wedle swej najlepszej definicji, zatłoczone, bezładnie barwne, biorące wdech pełen krzyków i wypuszczające wydech przez osmolone kominy tych dwóch zakładów, w których co drugi mąż pracuje. Spoczywające w dolinie niczym rdza ceglanych dachówek pokrywająca równą powierzchnię doliny, rdza, która wyszarpała swój skrawek na ziemi i buńczucznie trwać tam będzie.
A nad tym miastem, gdzie równo zaorane pola granicę swą mają, gdzie drzewa żywą barierę z grubych konarów składają, gdzie wilk węszy kozicę, a kozica na pięknie zielone hale ucieka, tam zaczynało się pustkowie, podróżnikom ziemia nieprzychylna i magią nieznaną spowita. Tam stróżowała mgła, gęstsza od smoły, bielsza od mleka, wedle rozkazu szczytów wiekowych, na wieki przykrytych grubym płaszczem śnieżnym, nie przepuszczała łatwo śmiałków do skał ostrych, gubiła ich i myliła, by spokoju władców górskiego pasma nie burzyli. Cóż jednak problem taki znaczy dla czarownika i jego bestii, gargantuicznej oraz mechanicznej, bestii będącej zamkiem i czującej się doskonale w mglistych oparach, mijającej obojętnie to miasto, bo w mieście – ponoć – nie miała kogo szukać.

Od Ignisa do Dantego

Najczęściej obrzucali się inwektywami, a najczęstszym wymienianym między nimi gestem był środkowy palec. Dante był Karpiem, Halibutem, Jesiotrem, durnym Rekinem i wkurwiającą Rybią Mordą, Ignis zaś był Zapałką, Spalonym Brykietem, Sfajczonym Łbem i czymkolwiek jeszcze Dante postanowił go nazwać. Może dla postronnych ich relację dało się opisać jako połączenie ognia z wodą, lecz przy bliższym przyjrzeniu okazywało się, że oba te żywioły, choć wszędzie przedstawiane jako przeciwne sobie, miały zaskakująco dużo wspólnego.

01 września 2025

Podsumowanie 2025.08

Niby wakacje, ale to był naprawdę intensywny sierpień! Pogoda nie nastrajała do wypoczynku i plażowania, do tego rzeczywistość miała w zanadrzu mnóstwo przeciwności, i to takich poważnego kalibru – mimo to byliście wszyscy bardzo dzielni i w tym miesiącu wpadło wiele wspaniałych opek. Z okazji AUgusta pojawiły się też nowe AU <3 Z każdym rokiem repertuar Riftreacha się powiększa!
W każdym razie, nie przedłużając, przejdźmy do konkretów.

31 sierpnia 2025

Od Souela – Zakazana przyjaźń (IV)

— Właśnie, Pyskacz, bo jak tak studiowałem księgę smoków, to zauważyłem, że brakuje informacji o nocnych furiach. Nie ma czasem drugiego tomu z nimi albo jakiegoś zwoju czy...?

30 sierpnia 2025

Od Caina – Rex tremendae majestatis

TW: krwawy rytuał, śmierć postaci, śmierć dziecka, otwarte rany
Do momentu, w którym stracił wszystko, śnił tylko o pięknej istocie, która objęła czule palcami jego małą, samotną duszę, wbijając ostre pazury w sam jej środek, skąd popłynęła gęsta czerwona krew i wyrwała ją z jego ciała, tuląc do własnej piersi niczym matka swoje własne dziecko, wypowiadając tajemnicze słowa, które brzmiały jak powiew delikatnego wiatru, łagodnie i ciepło.

29 sierpnia 2025

Od Song Ana — Początki [AU]

Nieliczna grupka młodych osób odzianych w granatowe szaty w ciszy przedzierała się przez leśną gęstwinę. Nie rozmawiali oni ze sobą prawie wcale, raz na jakiś czas tylko wymieniając się pomniejszymi spostrzeżeniami na temat kierunku. Zachowywali wyjątkową czujność. Rozglądali się i nasłuchiwali. Byli bowiem na polowaniu.

Od Merlina – Baśń czwórki wspaniałych [AU]

Bywały dni, kiedy Merlin zastanawiał się, czy życie w królestwie Darion było z definicji tak absurdalne, czy może to on sam, niczym magiczny magnes na kłopoty, przyciągał do siebie cały ten chaos. Znał opowieści. Słyszał legendy o wielkich bohaterach, którzy na rozkaz króla przemierzali kontynenty, walczyli z armiami demonów i nieumarłych, i odzyskiwali potężne artefakty, śpiewające do nich z głębi ziemi. Ich życie, przynajmniej w pieśniach, zdawało się mieć jakiś sens, jakąś epicką strukturę. Był pogodny i beztroski początek, pełne chwały rozwinięcie oraz zakończenie, w którym dobro zawsze zwyciężało.
Jego życie nie miało epickiej struktury. Przypominało raczej serię luźno powiązanych ze sobą, komicznych scenek.

27 sierpnia 2025

Od Souela – Zakazana przyjaźń (III)

Popołudniowe słońce przedzierało się przez iglaste korony drzew, rozświetlając las. Souel wędrował z notatnikiem otwartym na mapie, podążał wyrysowaną wcześniej trasą. Wreszcie przystanął, gdy dotarł do obrysowanego grubym kółkiem krzyżyka. Schował notatnik, rozejrzał się dokładnie. Przeszedł przez długi, wyryty w ziemi ślad, zsunął się po niewielkim zboczu. Minął głaz, wreszcie kucnął przy poprzecinanych kawałkach liny. Podniósł jedną z kul.
Pyskacz powiedział na szkoleniu, że smok nie przegapi żadnej okazji, żeby zabić.
Czemu więc Souel wciąż oddychał?

Od Tristana – Not one path leads to greatness, but a myriad of them (II)

Zaklęcie teleportacji brutalnie zrzuciło nim o suchą ziemię. Tristan stęknął, zdrętwiałe i obolałe ciało odmówiło jakiekolwiek współpracy, leżąc marnie jak zepsuta kukiełka.
— Wstawaj, wojowniku — odezwał się mężczyzna nad nim. — Masz zadanie do wykonania.
Wyłącznie ta czysta nienawiść wobec właściciela opanowanego głosu była w stanie zmusić go do zaciśnięcia zębów i poruszenia się, nic więcej mu nie pozostało. Niegdyś wielki wojownik run, teraz człowiek na drodze do zostania pustą, pękającą skorupą, wsparł się na łokciach i spiorunował spojrzeniem stojącego przed nim mężczyznę.

Od Tristana – Who we are never changes, who we think we are does (I)

Liczyłem na nieco więcej spokoju, westchnął w duchu, czując na sobie spojrzenie szpiega.

26 sierpnia 2025

Od Isidoro – W stronę gwiazd

Isidoro wpakował do plecaka piżamę i skarpetki z nanowłókien, pamiętał też o termoizolacyjnej kurtce i szaliku. Do bocznej kieszeni włożył jeszcze swój ukochany datapad z symulacjami holograficznymi nieba, a z drugiej strony, dla przeciwwagi – kilka wysokoenergetycznych racji żywnościowych. Całość przykrył pluszową, białą foką od babci Maristeli, następnie ściągnął troczki i starannie zapiął klapę. Zarzucił plecak na plecy, ostatni raz popatrzył po swoim pokoju.

Od Tristana – The love that binds us is more important than the power we wield (II)

Jego rycerska zbroja nigdy nie wydawała się tak ciężka, przypominająca klątwę, a nie słuszny obowiązek. Jak wypełniona kłami paszcza olbrzymiego monstrum, zaciskała się na nim, dusząc i wżynając się w ciało, z każdym szczęknięciem metalu drwiąc z jego przekonania, że kiedykolwiek zakładał ją w imieniu dobra i prawości. Teraz te nieprzeliczone poranki oraz wieczory spędzone na polerowaniu najmniejszej skazy przecinającej napierśnik były niczym opieka nad paskudną bestią, godziny treningowe z mieczem przyzwyczajały ją do pragnienia krwi. Jednak to jego decyzje, jego zaufanie względem tych, którzy na owo zaufanie nie zasługiwali, pozwoliły bestii panoszyć się i rozwijać. Splamił grzechami duszę, lecz nadszedł czas odkupienia.

Od Hotaru – 天狗

Hotaru przystanęła, poprawiła plecak. Po chwili zmieniła zdanie, podeszła do skraju drogi i przysiadła, z westchnieniem zdejmując z pleców bagaż. Postawiła go na ziemi, oparła o wyciągnięte przed siebie nogi.

Od Souela – Zakazana przyjaźń (II)

Słońce świeciło wysoko na niebie, choć częściowo było przysłonięte leniwie wędrującymi obłokami. Wysokie drzewa cicho szumiały w akompaniamencie śpiewu ptaków, gdzieś po pniu przemknęła wiewiórka. Las z drugiej strony Berk trwał w spokoju, nienaruszony, ani trochę niedotknięty nocnym nalotem.
No właśnie.
Ani trochę niedotknięty.

25 sierpnia 2025

Od Virgila – When one falls, we continue (II)

Bitewny pył opadł na ziemie wraz z ciężkim cielskiem potwora, zostawiając ich nagle w dziwnej, drżącej wciąż napięciem ciszy, pełnej obawy, czy to na pewno koniec niebezpieczeństwa. Lecz Nevron się nie podnosił, Virgil wciąż słyszał swój oddech, czuł bicie niezmiennie pracującego serca, a wysoka trawa łagodnie falowała na wietrze, niosąc im kojący szum. Była w tym ulga i zmęczenie, chęć ruszenia dalej i wydarcia się na okrutność Malarki, obwarowanej z każdej strony śmiercią, bo ile jeszcze nierównych walk mieli stoczyć, nim koszmar łaskawie się zakończy? Vi odetchnął głęboko powietrzem polany wydającym się niezwykle lekkim po odgonieniu świeżego widma zagłady. Tyle razy pójdzie w bój, ile będzie trzeba, by odnaleźć Seymoura.

Od Felixa – Not one path leads to greatness, but a myriad of them (I)

Przehandlowanie własnej wolności w zamian za nieśmiertelność było ryzykownym gambitem. Chyba najbardziej ryzykownym w całej karierze Felixa – nawet biorąc pod uwagę jego interesujący styl życia, w którym zaglądał śmierci w oczy równie często i głęboko, co najwierniejszy kochanek. Taniec na linie, unikanie zguby o włos, stawianie wszystkiego na jedną kartę, czyli typowy jego wtorek. Cierpliwość, spryt, strategicznie rozsyłane uśmiechy, by jego runa trafiła w odpowiednie miejsce, i w końcu los, po wielu meandrach i zawirowaniach, zwrócił mu ową runę wprost w jego własne ręce. Jego wola znów należała do niego samego, a przy tym śmierć mogła tańczyć wokół i szczerzyć swe gnijące zęby, on zaś nadal zaglądał jej głęboko w oczy, wiedząc bardzo dobrze, że kościste łapy nie mogą go tknąć.

Od Souela – Zakazana przyjaźń (I)

Wyspa Berk.
Niewielki skrawek lądu, wysunięty daleko na północ od kontynentu, należący do Archipelagu. Położona idealnie pomiędzy „piździ jak z paszczy mroziczorta” i „pustką jaczego łba”, łącząc w sobie obie te cnoty. Nawet postawienie osady na południowej części, za naturalną barierą w postaci samotnej góry, nie mogło pomóc w tej kwestii. Cóż, przynajmniej wszystkie domy niemal lśniły nowością. Ach, no i można było tu podziwiać malownicze zachody słońca.
W zasadzie mieszkańcy bardzo dobrze radzili sobie z większością trudów. Grube futra, skóry, wielkie muskuły i też szczypta (lub więcej) tłuszczyku skutecznie chroniły wikingów przed kaprysami pogody. Jedyny poważniejszy problem stanowiły szkodniki. Inni to tam zmagali się z myszami, względnie jakimiś robakami. Ale nie mieszkańcy Berk. Oni mieli...
Smoki.

24 sierpnia 2025

Od Isarra – Wakacyjna robota

Michał miał szczerze dość nieodpłatnej pracy dla swojego wujka Ignacego. Już drugą godzinę pielił ten paskudny ogródek. No, może warzywniak sam w sobie nie był paskudny, ale fakt, że Misiek dostał takie bojowe zadanie jak walka z chwastami, go takowym czyniła.

Od Aiolyt — Pobierowo, poker i mutant.

    — Czy ty się głową z chujem na miejsca pozamieniałeś?

Od Aiolyt — Wieczna zima (II)

        Gdyby sama zmiana pogody i pogorszenie warunków nie wpłynęłyby na samopoczucie Aiolyt, to zmienienie fachu na kupca by to zrobiło.

21 sierpnia 2025

Od Nikolaia — Przykro mi, terminal się zepsuł

Obudził go duszący zapach papierosów. Sąsiad znowu palił na balkonie, pomimo zakazu płynącego ze spółdzielni mieszkaniowej. Firanki wiszące w sypialni Mikołaja już dawno przeszły smrodem fajek. Wcześniej jeszcze przejmował się ich stanem i prał je regularnie, ale dzisiaj zdążył się poddać. Zaakceptował nieprzyjemny zapach, tak samo, jak wcześniej pogodził się z workami śmieci na klatce schodowej, dziecięcym wózkiem blokującym schody i tym głośnym maltańczykiem, który ujada i w dzień, i w nocy. Bez przerwy.
Mieszkanie pełne wad, zagrzybiałe, małe, ale przynajmniej drogie. Żyć, nie umierać.

Od Bashara – Life keeps forcing cruel choices (II)

Miłość, w swej najczystszej formie, była aktem tworzenia.

Od Dantego – Life keeps forcing cruel choices (I)

Ziemia zadrżała, zatrzęsła się i pękła z mrożącym krew w żyłach hukiem, gdy stabilny grunt zmienił się w otwarte arterie chropowatych skał. Tnące głęboko okruchy, zmieszane z gliną, przesunęły się w nowopowstałych jamach, pył i odłamki podłoża wystrzeliły w twarz Dantego. Podrażnione oczy zapiekły koszmarnie, lecz nie miał czasu, by je otrzeć – pęknięcia otoczyły go z lewej i prawej, teren pod jego nogami zaczął się zapadać. Skoczył desperacko na najbliższy stabilny fragment. Stopa oparła się niefortunnie o kruszący się kamień. W jednej sekundzie mięśnie stężały w przypływie grozy. W następnej pancerne rękawice chwyciły krawędź. Dante podciągnął się, przewalił nieskładnie na plecy, potem brzuch. Płuca zajadle walczyły o każdy możliwy oddech, łokcie zadygotały, gdy się na nich podparł. Spojrzał przed siebie, przełykając własną krew.

Od Theo – When one falls, we continue (I)

Kwiaty były pięknym organem roślinnym. Mieniły się wieloma barwami, jedne bardziej matowe, inne lśniące niemal niczym klejnoty. Przyciągały zapylaczy zarówno swym pięknem, jak i urzekającym zapachem. Kiedy już doszło do zapłodnienia, następowała przemiana kwiatów w owoce z nasionami, które dzięki zoochorii rozprzestrzeniały się i w ten sposób poszerzały zasięg gatunku. W pierwszych etapach powstawania owocu płatki odpadały, sypiąc się z drzew niczym kolorowe, nieroztapiające się śnieżynki.

Od Arthura – The love that binds us is more important than the power we wield (I)

— Niekoniecznie takiego powitania się spodziewałem…
Szczupły mężczyzna odetchnął cicho, próbując nie zadławić się powietrzem nasyconym gniewem i śmiercią. Podniósł wzrok na sylwetkę, oświetlaną ciepłym, drżącym światłem lamp oliwnych. Drugi mężczyzna pochylał się nad miednicą, szorując twarz. Z każdym ruchem dłoni woda ciemniała, mieszając błoto, pot i świeżą posokę.

Od Virgila – Mazury

— Jak ci się któryś chłopiec spodoba — mawiała do niego babcia Heloiza, siedząc na ganku i puszczając z fajki dziadka okrągłe dymki — to na Mazury go przywieź do mnie. Ludziom się serca na Mazurach otwierają lepiej. W miastach to one ściśnięte są, jak ta cała paskudna zabudowa przez kota nasrana. Tam ci ludzie nic nie powiedzą, tak jak nic ci rozkład jazdy krakowskich tramwajów nie powie, bo to jeździ wedle swojego widzimisię. Ale na Mazurach — przy tych słowach babcia uśmiechała się szerzej, rozkładała ramiona, jak ten gospodarz prezentujący swe rozkwitłe pole — jest przestrzeń, miejsce na oddech, zwierzenia. Jeśli by się tak zdarzyło, że twój dziadek w jakieś zatłoczonej uliczce by mi wyznał, że mnie kocha, to chyba przez łeb by dostał. A tak, to on zabrał mnie nad jezioro, wziął za rękę, powiedział „Heloizo, kwiecie” i byłam cała jego... Było tak ładnie i romantycznie, że nawet to jego wysokie czoło mi nie przeszkadzało. — Wilczek wiedział od mamy, jak babcia uwielbiała dziadka w to czoło całować. — Więc mówię ci, na Mazury zabierz gagatka.

20 sierpnia 2025

Od Cheoryeona – ...Po prostu żyj tak, jak chcesz, pochwyć swe marzenia

Dzisiaj nie było klientów.
Cheoryeon wiedział, że Pokój Jasnowidza nie zawsze będzie się cieszył braniem. W zasadzie od początku to nie był biznes o świetlistej drodze. Już sama wróżka, która swego czasu przygarnęła bliźniaki do pomocy, nie miała mnóstwa klientów. Przeplatały się głównie te same osoby, znajomi chętni na nie tylko wróżby od koleżanki, ale też wszelakie ploteczki. Po odejściu wróżki jeszcze przychodzili ze względu na dzieciaki, lecz z biegiem lat wizyty stopniowo ustawały. Część również przeszła na drugą stronę, część nie przychodziła ze względu na zdrowie, a reszta po prostu zrezygnowała.
To była naturalna kolej rzeczy.

18 sierpnia 2025

Od Bashara – Cisza przed sztormem

Powietrze w starym magazynie ciążyło zapachem kurzu i stęchlizny, zimnym kamieniem i rdzewiejącym metalem, nabrzmiewało niewypowiedzianą groźbą i pełnym napięcia oczekiwaniem. Światło, sączące się przez brudne okna pod sufitem, malowało długie, blade smugi na betonowej posadzce, co chwilę wydobywając z cienia sylwetki uzbrojonych mężczyzn, snujących się niespokojnie w tę i z powrotem, niczym zwierzęta zatrzaśnięte w klatce.

17 sierpnia 2025

Od Dantego – Kwiaty i granat (Interludium)

Za każdym razem, gdy patrzyła na syna, ciepło rosnące w piersi mówiło Sappho, że w swym nieśmiertelnym życiu nigdy nie pokocha nikogo mocniej od niego.

Od Dantego – Kwiaty i granat (XI)

Oczywiście, że pamiętał, co Bashar mówił o podziemnych rumakach i ich narowistym temperamencie. Pamiętał, przyjął do wiadomości, po czym następnego dnia przeskoczył ochoczo kamienny płot i po prostu usiadł na środku pastwiska.

16 sierpnia 2025

Od Bashara – Kwiaty i granat (X)

— Jest pewne specjalne miejsce w tym pałacu, którego ci jeszcze nie pokazałem.

15 sierpnia 2025

Od Dantego – Kwiaty i granat (IX)

Powierzchnia niezupełnie zmieniła się od czasu, gdy ostatni raz ją widział. Jednak dla niego zmieniło się wszystko.
Nie rozumiał, czemu irytowała go tak bujna trawa pod stopami, czemu zapach lasu drażnił go w nos bardziej od przytłaczających, siarkowych wyziewów, czemu patrzenie nawet na zwierzęta go męczyło. Ptaki wiły gniazda parami, sarna trwała przy boku postawnego jelenia, dwójka dzikich koni nie odstępowała siebie na krok, zbiegając w dół doliny. Znów czuł się tak, jakby wszyscy i wszystko wokół znało swe miejsce, a on jeden nie wiedział, dokąd zmierzać.

14 sierpnia 2025

Od Bashara – Kwiaty i granat (VIII)

— Ponownie zszedłby do Podziemia, gdyby dano mu wybór — odezwał się nagle Bashar w ciszy swego gabinetu, odrywając rysik od pergaminu.
Nikt mu nie odpowiedział. Jedynie drzemiący w kącie pomieszczenia Cerber poruszył przez sen łapą, zaskomlał cicho, wyłożył się na drugi bok.

Od Song Ana —Zmiany [AU]

Słońce zaszło znad sawanny. Skryło się za horyzontem, rzucając swoje ostatnie ciepłe promienie na suchą roślinność. Ptactwo poderwało się do lotu, szukając schronienia na nieubłaganie nadchodzącą noc. Ciszę przerwał ryk lwa. Ogłaszał wygraną. Zdobył te ziemie, okolica należy wyłącznie do niego. Zwycięzca bierze wszystko, a przegrany musi odejść.

13 sierpnia 2025

Od Dantego – Kwiaty i granat (VII)

Zawsze pragnęło się czegoś – więcej złota, więcej ofiar składanych przez wiernych na ołtarzu, więcej rozgłosu wśród śmiertelników, więcej władzy, choć ta ledwo mieściła się w dłoniach. Bogowie żyli w ten sposób, karmili się przepychem, oddychali nieskończonym bogactwem, a gdy spełniło się jeden ich kaprys, nadchodził kolejny. Czy takie istoty mogły kiedykolwiek uznać, że mają wszystko? Czy którykolwiek gaj oliwny usatysfakcjonowałby wreszcie jego matkę, czy owocne zbiory dałyby jej pełną radość? Czy on sam, trwając przy jej boku, zaakceptowałby w pełni swoje życie? Olimp opływał w obfitość i gnał z żądzą w oczach za tym, co wydawało się nieosiągalne, by śmiertelnicy ku uciesze bogów podejmowali się tych samych wyzwań, nadając swemu życiu sens oraz wartość. Nauczono Dantego wierzyć w ten najwyższy cel ludzkiego życia – zdobycie chwały, by zapisać się w pieśniach razem z bogami. Więc jak te dusze mogły się cieszyć jakimkolwiek jej brakiem przez nieustanne czynienie tego samego?

12 sierpnia 2025

Od Bashara – Kwiaty i granat (VI)

Bardziej oczywisty już ten fortel nie mógł być i Bashar westchnął głęboko, popatrując na zagubionego bożka spojrzeniem błyszczącym czymś pomiędzy politowaniem a poirytowaniem. Przeniósł wzrok na piłkę, skrzyżował ramiona na piersi.

11 sierpnia 2025

Od Seymoura – Rzeźbię cię w świetle (III)

Pytanie zawisło w powietrzu, ciche, niepewne. Virgil tylko na moment zerknął w bok, gdzieś w stronę sandałów Seymoura, dłonie ściskały glinę mocniej, niż to było konieczne. Cień rozbawienia przemknął przez twarz boga, mężczyzna oparł się niezobowiązująco o jeden ze stołów.

Od Bashara – Stajenny i jego książę (III)

Pogoda oblekła się w świeżą zieleń wczesnej wiosny, a pojedyncze chmury, podążające wraz z łagodnym wiatrem, przypominały puchate owieczki brykające po swym lazurowym pastwisku. Przyroda zbudziła się do życia i wyskoczyła spod śnieżnej pierzyny, obdarzając świat ciepłem słonecznego uśmiechu. Ptaki już ćwierkały w koronach drzew, kwiaty już otwierały swoje barwne oczy i wydawało się, że w taki dzień nie ma prawa wydarzyć się nic złego.

Od Virgila – Rzeźbię cię w świetle (II)

Bogowie, szukający nowych źródeł przyjemności, swymi niewinnymi zabawami doprowadzali śmiertelników do śmierci, obłędu albo wieczności spędzonej jako drzewo bądź pająk. „Nic ci nie zrobię” spływało łagodnie z ich błyszczących od nektaru ust, lecz zapominali, jak kruche i skazane na rozkład jest ciało ich poddanych.
Tymi słowami jego ojciec rozpoczynał każdą opowieść o ludziach, którzy stanęli zbyt blisko świetlistej aury bogów. Choć Virgil miał swój powód, by niezupełnie w to wierzyć, powód ten stanowił jedynie wyjątek od reguły.

10 sierpnia 2025

Od Bashara – Purpurowa Łuna (VII)

Dante budził się, by spojrzeć spod ledwo uniesionych powiek, dostrzec wciąż czuwającego u jego boku Bashara, a potem odpływał znów w głębiny leczniczego snu, łagodne i bezpieczne, kołyszące jego świadomość w swych kojących objęciach. Gorączka porwała go na pewien czas, gdy ciało wypalało odniesione rany, oczyszczało krew, walczyło. I gdy to minęło, a Dante spojrzał przytomniejszym wzrokiem, uniósł się w poduszkach, Bashar pochylił się, uważnym wzrokiem wpatrzył się w syrenią twarz, łagodnym dotykiem odgarnął włosy z czoła.

Od Cheoryeona – Kto ma najsmaczniejszy mózg? (V)

TW: eeeeee post-apo
Souel siedział przy stole, zajmował się... w zasadzie niczym konkretnym. Przez jakiś czas próbował z chusteczki złożyć pieska origami, ale zdecydowanie brakowało tej sztywności, jaką miał papier. Poddał się w końcu, trochę niezręcznie splótł ze sobą palce, opierając je o uda.

09 sierpnia 2025

Od Dantego – Purpurowa Łuna (VI)

Ten nieznany ból wciąż uciskał pierś, jakby wyrwano coś z niej i rozdeptano na jego oczach, czemu winny był on sam. Jakby topił się we własnych żalach, syren, który nie znał niebezpieczeństwa zniknięcia na dobre pod wodą bez powietrza. A jednak kolejny dzień walczył on o oddech, o chwilę przypomnienia sobie, jak dawniej oddech ten zawierał w sobie słoną bryzę, rozkosz jednej nocy, słodycz obcych warg. Trzymająca go przy życiu iskra pozostała w kajucie kapitana Purpurowej Łuny i nieważne, jak bardzo starał się Dante ją odzyskać i odnaleźć na dnie butelki, na pięści przypadkowego oprycha, w kojących ramionach morza, wszystko sprowadzało się do tego martwego uczucia pustki, braku wartości, żałości.

08 sierpnia 2025

Od Naberiusa – μαλακία

μαλακία (mălăkíā, /ma.la.kí.aː/) - noun, f., 1st declension (genitive μᾰλᾰκίᾱς); ancient greek;
        1. softness, delicacy, effeminacy;
        2. a dead calmness of the sea

Od Bashara – Purpurowa Łuna (V)

Ta noc miała w sobie tak wyczekiwany spokój. Ich ostatnie walki przyniosły dźwięczący złotem łup, wypełniający kufry, zdobiący pirackie dłonie. Załodze należał się odpoczynek, Bashar zaś nie widział niczego złego w tym, by jej go udzielić.