Ogólne czytania.
Dla bliźniaków określenie to oznaczało przeglądanie przyszłości bez szukania określonej daty lub wydarzenia. Po prostu co pewien czas Cheoryeon poświęcał do dziesięciu minut na sprawdzenie, czy ma się wydarzyć coś, na co powinni się przygotować. Przezorny ubezpieczony, jak to mówili inni, a rodzeństwo zamierzało wykorzystywać cały potencjał jakże wspaniałej mocy jasnowidzenia.
Taką taktykę obrali z dobre parę lat temu. Będąc w sierocińcu, doszli do wniosku, że musieli uważać na to, co knuły zakonnice i inne dzieciaki, jednakże jako dzieci nie mogli na zbyt wiele sobie pozwolić – wkopanie siostrom zakonnym zagwarantowałoby im w najlepszym przypadku bilet do poprawczaka. Za duże ryzyko, za mały zysk, trzeba było więc coś innego wykombinować. I wtedy wpadli na pomysł, by po prostu sięgać po odpowiedzi do momentów, w których już one się pojawiły. Do przyszłości.
Obecnie nie mieli potrzeby częstego zaglądania. Uwolnili się z oków sierocińca, mieli swój dom, swoje zajęcia, swoje życie. Ogólne czytania stały się pomniejszym nawykiem, takim dodatkiem, żeby mieli trochę łatwiej.
Dzisiaj był właśnie dzień, kiedy Cheoryeon robił tradycyjną sesję przeglądania przyszłości.
A nie, chwila, w którymś momencie mu się przysnęło.
Leżał w dużym pokoju, wyciągnięty na kanapie, spał w najlepsze. We włosach, na samym czubku głowy tkwiła ukradkiem wpięta przez Suyeon spinka ze sterczącym kiełkiem rośliny. Nie reagował na większość dźwięków z otoczenia, nawet się nie poruszył, kiedy tuż przed kamienicą przejechała karetka na sygnale. Ale co tu się dziwić, jak był niewyspany. Poprzedniej nocy późno się położył do łóżka, ponieważ zabawiał ludzi na placu swoją muzyką. Upchanie w dniu pracy, drugiej pracy, załatwiania potrzeb typu jedzenie i toaleta, grania oraz odpoczynku nie należało do łatwych zadań. Doba była po prostu za krótka.
Poruszył głową, zmarszczył podświadomie brwi. Przed oczami majaczyły mu jakieś obrazy, niezbyt wyraźne, pozbawione wielu detali. Poczuł jednak pewną energię. Energię, która już go nawiedziła na innym czytaniu. Miał z nią wcześniej tylko raz do czynienia, lecz była na tyle charakterystyczna, że od razu ją rozpoznał.
Ujrzał dwa duże, o zupełnie odmiennej barwie elementy z ogólnego kształtu przypominające liście. Od stron blisko siebie gładkie, od tych przeciwnych równomiernie szarpane, Burknął cicho pod nosem. Wiedział, co to jest. Każdy to mógł rozpoznać. To były...
Zerwał się ze snu niemal, jakby umarł i właśnie powrócił do żywych. Otworzył oczy, drobne złote drobinki zniknęły z tęczówek. Spojrzał w sufit, rozejrzał się pobieżnie. Dom. Okej, już nie spał.
Suyeon siedziała przy biurku w sypialni. Rysowała na kartce zeszytu sześć pionowych, równoległych, podzielonych prostopadłymi kreskami na równe segmenty linie, na których w odpowiednich miejscach dawała kropki. Napisała koło pierwszego z góry segmentu jedynkę, zaznaczyła drugą linię od prawej kropką, potem czwartą na drugim segmencie i piątą na trzecim, a na koniec całość podpisała literą C.
— SUYEON!
Podskoczyła na krześle, przejechała krzywo ołówkiem po rysunku. Widząc to, syknęła cicho, złapała za gumkę i zaczęła mazać.
— Co jest? — rzuciła do brata.
Cheoryeon stanął w progu, poprawił palcem grzywkę.
— Co to znaczy, jeśli chaos ma skrzydła?
Usłyszawszy to, siostra przerwała mazanie. Wyprostowała się, odwróciła głowę w stronę jasnowidza. Zmierzyła go wzrokiem, ignorując sadzonkę na głowie.
— Co?
— No to — rzucił.
Dziewczyna uniosła brew.
— Co to znaczy? — spytała.
— No przecież przyszedłem do ciebie, żebyś ty mi to wyjaśniła! — jęknął. — Ja widzę! Ty interpretujesz!
— No, ale zawsze miałeś bezpośrednie wizje! Nie dostawałeś znaków, tylko spoilery! Więc o co ci chodzi, że chaos ma skrzydła?!
— No właśnie nie wiem! Po to przyszedłem do ciebie!
Do porozumienia w końcu doszli. Obydwoje usiedli na swoich łóżkach, Cheoryeon dokładnie opisał, co się pojawiło w jego wizji. Jedyny problem był taki, że ponieważ pojawiła się w trakcie snu, nie miał zbytnio czego opisywać. Energia chaosu, skrzydła. To wszystko.
Suyeon siedziała, w zamyśleniu skubiąc zębami paznokieć kciuka. Dostała po ręce od brata, usiadła wyprostowana. Potrzebowała solidnej chwili, żeby się zastanowić. Cały ten czas Cheoryeon miał bezpośrednie wizje, w których widział z własnej perspektywy wydarzenia (ewentualnie z czyjejś, gdy komuś robił czytanie), więc interpretacja tego nie stanowiła wcale wyzwania. Niekiedy tylko musieli odgadnąć dokładniejsze okoliczności oraz przyczyny danego zdarzenia. Tym razem jednak kwestia wyglądała inaczej. Energia chaosu i skrzydła. Pamiętała, że jakiś czas temu jasnowidz z innej wizji wyczuł tę energię. Ale skrzydła? Czy były one jakimś symbolem?
Cheoryeonowi w końcu znudziło się dumanie. Wstał, poprawił swoją bluzę, oznajmiając, że idzie grać w gry. Poszedł do dużego pokoju, usiadł przy biurku, odpalił komputer.
W co by tu pograć? Typowy dylemat kogoś, kto miał gier po prostu za dużo.
O, zbuduje coś w Symusach. Dawno tego nie robił.
— CHEORYEON!
— AJ, CHOLERA JASNA! — Podskoczył na krześle.
Posłał stojącego w progu siostrze wymowne spojrzenie.
Tak, zrobiła to specjalnie.
— Przypomniałam sobie coś, więc wiem, o co chodzi — powiedziała.
Słysząc to, zamrugał parę razy.
— Wiesz? — spytał z nadzieją w głosie.
— Dalej masz bezpośrednie wizje.
Uff, a już się martwił, że wygody się skończyły!
— Tu nie chodzi o skrzydła jako symbol — mówiła dalej Suyeon. — Poruszały się?
— Tak! — Pstrykając, ułożył palce w pistolet. — Tak się rozwinęły!
Ułożył dłonie w ptaka i poruszył jego „skrzydłami”. Siostra zmierzyła wzrokiem ruch.
Wtem nad sadzonką na głowie Cheoryeona zaświeciła się wyimaginowana żarówka. Otworzył szeroko oczy. Wpatrywał się przez kilka sekund w dziewczynę jak w obrazek, gdy nagle zerwał się z krzesła na równe nogi.
— ŁO, NO JASNE!
— Widzę, że też przypomniałeś sobie — rzuciła z uśmieszkiem Suyeon, lecz z powrotem przybrała poważny wyraz twarzy. — Teraz już jesteśmy pewni, że chodzi o stworzenie lub istotę z energią chaosu. — Zmrużyła nieco oczy. — Tylko oznacza to, że spotkasz się z tym chaosem osobiście...
— Jestem głodny — przerwał jej.
Podniosła wzrok na brata. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, lecz tamten powtórzył swoją kwestię, po czym minął dziewczynę i udał się do kuchni. Odprowadziła go spojrzeniem, wzięła głębszy wdech. Wiedziała dobrze, że chłopak postanowił zbyć temat, dając tym znak, że kiedy indziej się będą martwić. Miała jednak nadzieję, że to „kiedy indziej” nie nastąpi za późno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz