Zatrzymał motor, zdjął z głowy kask. Zmierzwił ręką włosy, nieco je ogarniając, następnie spojrzał w górę.
Po zawiezieniu gówniarza do szkoły spędził trochę czasu na przeszukiwaniu Internetu. Trochę dziwnie się czuł, gdy wpisywał w pole wyszukiwania podstawowe rzeczy typu kraje, data, technologia, ale musiał się czegoś dowiedzieć o tym miejscu. I szczerze się zawiódł. Zgodnie z przypuszczeniami oraz tym, co widział, ten świat technologicznie był daleko w tyle za Neoterrą. Jedyne latające pojazdy stanowiły samoloty i helikoptery, w wielu miejscach elektrownie działały na węglu, nie było zwyczajnych sklepów, w których można było kupić części zamienne do mechanicznych kończyn.
Nie było niczego, co tak dobrze znał.
Nie chciał zostawać tu na dłużej. Nawet na dzień. Długi pobyt nie przyniesie mu niczego dobrego. Był jebanym ufokiem, który posiadał zbyt rozwiniętą technologię, by ktokolwiek tutaj go zrozumiał. Kurwa, już jego socjopatyczna babka wiedziała więcej niż tutejsi ludzie. Jeśli coś mu w mechanizmach spierdoli się do tego stopnia, że nie będzie w stanie sobie pomóc, to nikt go nie uratuje.
Musiał jak najszybciej się stąd wydostać.
W końcu udało mu się dobrać do jakiejś mapy, która ujawniła mu lokalizację portalu. Wgrał ją sobie do systemu, wyznaczył trasę, po czym wsiadł na motor i pojechał. Przemieszczał się ostrożnie, próbując nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi ani nie zostać zauważonym przez mundurowych. Na szczęście nikt się nie czaił w pobliżu.
Zszedł z pojazdu, położył kask na siedzeniu. Stanął w pewnej odległości od łuku, zmierzył go wzrokiem z góry na dół. Był wielki, wykonany z kamienia, przyozdobiony misternymi wzorami, symbolami. Wyglądał zupełnie tak samo, jak ten w New Steelfort. Stabilny, niewzruszony, w oczach Terrella nieprezentujący się jako portal prowadzący do kompletnie innego świata.
A jednak nim był. W środku mogła się pojawić dziwaczna, pstrokata tafla, na oko przypominająca galaretę lub kisiel. Nie dało się przez nią nic dostrzec, ale można było bez najmniejszego problemu przeniknąć, trafiając na drugą stronę nie tego samego łuku, a innego.
Terrell doświadczył tego tylko raz, lecz nigdy nie zapomni widoku.
Plus miał nagrania.
Wreszcie postanowił podejść do portalu. Przyjrzał się uważnie jego konstrukcji, zmarszczył nieco brwi. Przeczytał w tutejszym necie, że nikt nie rozumiał tych całych przejść, że wciąż stanowiły enigmę. Choć Neoterra była znacznie lepiej rozwinięta, jej mieszkańcy również nie pojmowali tej technologii. W zasadzie to nawet w nią nie wierzyli. Dawniej jakaś grupa naukowców badała ten łuk, bowiem odkryto pewien krótkotrwały przepływ energii, lecz nikt niczego specjalnego nie wykrył, nikt nie krzyknął: „Eureka!”. Po latach się poddali, dochodząc do wniosku, że to była jedynie jednorazowa anomalia, a kamienna konstrukcja nie miała w sobie niczego wyjątkowego – stanowiła nic więcej ponad dowód na istnienie ludzi tysiące lat temu.
Jak bardzo się mylili. Łuk niespodziewanie ożył, wypuścił z siebie znowu energię, tym razem tak dużą, że aż otworzyło się przejście.
I ze wszystkich możliwych momentów wybrał sobie akurat ten, kiedy niczego nieświadomy Terrell uciekał przez glinami.
To trzeba mieć serio pecha wyjebanego w kosmos.
Ale dobra, spoko. Skoro portal raz się otworzył, to otworzy się też drugi. Na pewno stał za tym jakiś mechanizm. Może po tej stronie znajdował się przełącznik czy coś, cokolwiek, co zrobi magię. Wystarczyło tylko dobrze się przyjrzeć.
Terrell zatem zaczął dobrze się przyglądać.
Badał łuk z każdej możliwej strony: z przodu, z tyłu (gdziekolwiek ten przód i tył się znajdował), z jednego boku, z drugiego, z dołu, nawet z góry. Oglądał z bliska, oglądał z daleka, przybliżał kamerkami w oczach, widząc wyraźnie teksturę kamienia. Nie, niczego nie dostrzegł. Ot, zwykły łuk, ani trochę niewyglądający, jakby miał być wyrwanym z filmu fantasy portalem.
Może powinien po prostu gdzieś dotknąć? Wyciągnął obie ręce, zaczął palcami jeździć po powierzchni. Nacisnął na jakiś symbol, potem kolejny, potem jeszcze inny. Podążył opuszkami za wzorami.
Nie wydarzyło się nic.
Wziął głęboki wdech, uniósł na moment prawą część górnej wargi, ukazując jednego z dwóch srebrnych kłów. No, przecież musiał być jakiś mechanizm! Cokolwiek! Jakiś jebany przełącznik czy inne gówno! Niby jak, kurwa, się ten drań otworzył?!
Uderzył z całej siły lśniącą metalem pięścią w łuk. Ten nawet nie zadrżał. Nawet drobinka się nie ukruszyła. Cyborg ponowił czynność raz, drugi, trzeci. Wreszcie przestał, gdy zdał sobie sprawę, że nie przenosiło to żadnych wyczekiwanych efektów, a na metalowej pokrywie palców pojawiły się drobne rysy.
To co, to zaczął kopać.
— Chuj. Jebany. Kurwa. Jego. Mać! — Ciężka podeszwa buta uderzała w kamień.
Portal nadal nie drgnął. Nic, kompletne zero. Nie zaświeciło się światło, nie pojawiła się trudna do opisania, abstrakcyjnie wyglądająca tafla, która zaprowadzi go do domu. Łuk stał niewzruszony, jak gdyby nigdy nie miał stanowić żadnego przejścia.
Chuj, dupa i kamieni kupa.
Odsunął się na parę kroków, zaczesał ręką włosy.
No i zajebiście, kurwa, zajebiście! Wziął go portal i wysrał, chuj wiedział, gdzie, a teraz jeszcze nie mógł wrócić do Neoterry! Przecież on musiał wrócić! Musiał! Stamtąd pochodził! Tam żył! Musiał naprawić całą sytuację, którą ktoś cudownie spierdolił! To nieeeeeeee, chuj mu w dupę, nie wróci! Bo tak! Bo tak sobie zażyczyła jakaś popierdolona siła wyższa!
Czy uruchomić tryb uspokajania?
— Spierdalaj! — warknął, usunął z pola widzenia napis.
Zastygł jednak w bezruchu, wzrok zawiesił w nieznanym nikomu punkcie. Chwilę tak stał, wreszcie wykonał głęboki wdech.
Musiał się uspokoić. Musiał, inaczej nie wiadomo, co zrobi. Zapierdoli kogoś, pierwszą osobę, którą zobaczy. Tak nie mogło być. Nie wiedział, na jak długo tu utknął, więc nie powinien od razu robić z siebie wroga publicznego numer jeden.
Wrócił do motoru, usiadł na nim bokiem. Popatrzył na portal, westchnął ciężko.
Nie, na pewno nie trafił tu na zawsze. Istniała możliwość powrotu. Skoro portal raz się otworzył, to otworzy się i drugi. Może nie teraz. Ale w końcu na pewno. I Terrell dopilnuje, żeby wtedy mógł przez niego przejść. Wróci do Neoterry. Wróci na sto procent.
A na ten moment po prostu się rozejrzy, dokładniej zbada teren.
Wsiadł na maszynę, założył kask. Odpalił silnik, jeszcze ostatni raz popatrzył na łuk. W końcu odjechał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz