04 listopada 2025

Od Isarra — Trawa

Szczerze mówiąc, Isarr nie był zbyt wielkim fanem traw. Dalej pamiętał ten cholerny egzamin z botaniki, na którym musiał rozpoznać dwadzieścia różnych gatunków tych dziadowskich roślin, a na każdy miał zwrotne 45 sekund. Oczywiście zdał, ale uparcie odmawiał zamówienia jakiejkolwiek trawy do jego sklepu, z czystego uporu.
Trwał w swoim niezbyt logicznym przekonaniu przez długie lata. Przynajmniej dopóki nie odkryto nowego wrednego chwasta z tej rodziny, naga trochę współczuł nowym studentom, odrobinę. Szybko okazało się, że ta cudowna roślina miała jeszcze cudowniejsze właściwości lecznicze, co nie obchodziło zbytnio Isarra. Jak wiadomo, od zawsze wolał rośliny, które działały w drugą stronę. Całe zdarzenie obeszłoby botanika tyle, co martwa mucha, gdyby nie fakt, że fantastyczne trawsko, jeśli trzymane w nieodpowiednich warunkach wypluwało z siebie choroby, które atakowały głównie kręgowce. Zawsze były to choroby szybko działające, w dodatku na magicznej pożywce. Ofiara tego ataku szybko umierała, padając obok rośliny i tym samym wkrótce użyźniając glebę.
Ten fakt zdobył zainteresowanie właściciela sklepu. Jego uprawnienia i legitymacje, tudzież stos papierów schowany w odpowiedniej szafce pod ladą, z poziomem, na jakim Isarr pracował, niestety dość często przechodził kontrole. Miglanty, przerośnięte muchołówki, ociekające trucizną bluszcze… większość bardziej trujących roślinek była schowana w pomieszczeniu niedostępnym dla klientów, te mniej niebezpieczne pozostawały za magicznymi barierami, powstrzymującymi przed dotykaniem czy urywaniem liści przez mniej inteligentnych klientów.
Światełka Nosoi, bo tak została nazwana trawa, z racji tego, że kwiatostany świeciły delikatnym zielonym blaskiem i w dodatku prószyły iskrami tego samego koloru, gdy ruszone i swoich chorobotwórczych właściwości. Skoro były dość niebezpieczne do uprawy, a ich właściwości działały na szeroki zakres chorób… siłą rzeczy było mało istot, które po pierwsze miały uprawnienia do trzymania takich roślin, a po drugie chciałyby takie coś trzymać… kilka szpitali, z którymi współpracował Isarr, wysunęło prośby do niego o sprowadzenie kilku okazów. Naga nigdy nie odmówił sobie sprawienia nowego ciekawego, według jego opinii, gatunku, więc pomimo swojej ogólnej niechęci do traw, zgodził się.
Może przez głupi wypadek przy dbaniu o to został trochę trafiony i kichał przez bity tydzień, to i tak było warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz