Sterylna biel ścian szpitalnej sali była nieco przytłaczająca, zapach środków dezynfekujących kręcił w nosie, a szpitalna koszula szeleściła cicho przy każdym najmniejszym ruchu. W tej chwili był to jedyny dźwięk, który słyszała, jeśli nie liczyć donośnego bicia serca, obijającego się o żebra, gdy przyglądała się tej dziwnej pantomimie rozgrywającej się za szybą. Jak zwykle, jej rodzice byli oazą spokoju, jednak nawet tutaj była w stanie wyczuć ich irytację i rozczarowanie, gdy uważnie słuchali wywodu lekarza. Wysoki mężczyzna z gładko zaczesanymi włosami kartkował wyniki badań, tłumacząc coś cierpliwie, jednak wróżka wyraźnie czuła, że i od niego biła lekka frustracja, którą potwierdzała zmarszczka na doktorskim czole.
Chociaż nie słyszała ani słowa, to jednak doskonale wiedziała, co teraz mówi. Że jeszcze nigdy nie widział takiego przypadku, że wszystkie wyniki badań są w normie i właściwie nie sposób jest wyjaśnić, co jest przyczyną amnezji i zaników pamięci. Jeśli miał dość taktu, a chyba miał, nie wspomni nic o fascynującym przypadku, jednak na sam koniec rozłoży bezradnie ręce, bo skończą mu się pomysły. Maeve spuściła wzrok na swoje bose stopy, kołyszące się rytmicznie nad białą posadzką i bezwiednie podrapała się w zgięcie łokcia, gdy skóra pod plastrem zaswędziała. Gdy lekarz rozłożył bezradnie ręce, zupełnie tak, jak się tego spodziewała, westchnęła cicho i położyła się na leżance, na krawędzi której do tej pory siedziała.
Zmrużyła oczy przed oślepiającym blaskiem jarzeniówki. Ile razy już przez to przechodzili? Zwiedzili już wiele szpitali, nie tylko w stolicy, a rezultat zawsze był ten sam. Miliony badań, wkłuć, rezonansów, testów, te same pytania, które w tym momencie potrafiłaby wyrecytować już przez sen. I wynik zawsze ten sam, bez względu na to, jak nowatorsko lekarze podchodzili do tematu: amnezja i zaniki pamięci nie miały podłoża medycznego. Miała już tego dość. Zwłaszcza że teraz scenariusz mógł potoczyć się dwojako: albo pan doktor odpuści, albo będzie chciał napisać o niej pracę. Niemal zawsze na którymś etapie tych szpitalnych wycieczek Maeve traciła swoją podmiotowość na rzecz stania się ciekawym przypadkiem. Uniosła dłoń do twarzy, przetarła palcami oczy. Była już zmęczona. Tak cholernie zmęczona.
– Skarbie? – Głos matki wyrwał ją z zadumy. Usiadła na nowo i uśmiechnęła się do Elaine. Kobieta weszła do sali, zaraz za nią wszedł przybrany ojciec wróżki. – Jak się czujesz? – Przybrana matka podeszła do dziewczyny i chwyciła jej dłoń.
– Dobrze. Tylko jestem trochę zmęczona – przyznała. Ewan lekko pokręcił głową. Zawsze był niesamowicie spokojny, jednak teraz nawet na jego twarzy widoczna była irytacja.
– I to mają być lekarze? Poszukamy innego szpitala. Gdzieś, gdzie nie chodzą przebierańcy w białych fartuchach – rzucił, krzyżując ręce na piersi.
– Będziemy szukać dalej – obiecała Elaine, a Maeve nie miała serca zaprotestować, chociaż głęboko w sercu miała ochotę krzyknąć, że już nie chce, że ma dość i jedyne, o czym marzy, to powrót do domu. – Ale chyba przyda nam się lekka przerwa, co? – Nieco mocniej ścisnęła rękę wróżki. – Pomyślałam, że moglibyśmy wybrać się na małe wakacje, odpocząć od tego wszystkiego. Może do Luminarii? Dawno tam nie byliśmy.
Ewan pokiwał lekko głową.
– Chyba masz rację. Przydadzą nam się krótkie wakacje. Poszukam hotelu, jak tylko wrócimy do domu.
– Możemy już iść, tak? – Maeve zeskoczyła z kozetki, od razu zgarniając swoje ubrania.
– Tak, raczej tak. – Elaine zerknęła na zegarek. – Czekamy jeszcze na dokumenty, ale zaraz potem możemy iść.
Maeve zniknęła w łazience, aby się przebrać. Nie mogła się doczekać, kiedy w końcu opuszczą i szpital. Miała nadzieję, że przez kilka najbliższych miesięcy nie zobaczy ani jednego lekarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz