Cheoryeon nie mógł się chwalić pamięcią, lecz do chwytów gitarowych miał ją wybitną. Pamiętał niemal wszystkie akordy, plus mnóstwo piosenek, które mógł do nich grać; z nim muzyki na kempingu nie zabrakłoby. Uwielbiany przez wszystkich Vox Metallica, uwielbiany przez wszystkich przynajmniej dwadzieścia lat temu BenJohn, inni warci uwagi jasnowidza muzycy i wiele więcej – to radio mogło nie tylko puszczać talk-show, ale też najróżniejsze utwory.
— AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Uderzył plecami o rozłożony na podłodze koc, który, choć złagodził upadek, nie zdołał całkowicie powstrzymać bólu. Leżał kilka sekund nieruchomo, po czym przewrócił się na brzuch z głośnym jękiem.
— ACH, ZA CO TO?! — napuszył się niczym rozwydrzone dziecko.
Podniósł wzrok na stojącą nad nim siostrę. Dziewczyna poprawiała właśnie rękawy swojej bluzy, jednocześnie nieco się przeciągając.
— Rozmawialiśmy już o tym — odpowiedziała spokojnie.
Tak, było mówione. Ale od początku.
Dzisiaj, kilka godzin temu Cheoryeon rozbił ulubiony kubek Suyeon. Choć nie zrobił tego celowo, zawinił z powodu braku ostrożności podczas robienia im obu herbaty. Jak się można domyślić, siostrze nie spodobała się ta cała sytuacja; ceniła kubek na tyle, że naprawdę ciężko jej było przymknąć oko. Ostatecznie postanowiła, że dobra, nic się nie stało (częściowo nieprawda), ale brat musiał czymś za to odpokutować. Tylko czym?
O, właśnie! Suyeon ostatnio zaczęła się uczyć u Yen samoobrony!
— Wstawaj. — Machnęła ręką do siebie.
Cheoryeon wydął usta, powoli wstał. Stanął wyprostowany, acz niepewnie, spuścił nieco głowę, spoglądając na siostrę wzrokiem zbitego psa. Przygryzł na moment dolną wargę.
— Ja już nie chcę... — zaskomlał.
— Stań tu. — Suyeon bezlitośnie wskazała mu miejsce.
— Nie... — Posłusznie wykonał polecenie.
— Cała ręka do przodu.
— Nie! — Wystawił rękę, tym razem lewą.
Dziewczyna stanęła do niego tyłem, złapała za całe ramię i, używając zasady dźwigni, rzuciła nim przez plecy. Jasnowidz znów poleciał na koc, znów krzyknął, jakby go obdzierano ze skóry, zamknął się, gdy zdał sobie sprawę, że nie powinien denerwować sąsiadów. Zacisnął dłoń w pięść, przytkał nią sobie buzię, wydobył z siebie ostatni (na pewno na tę chwilę), stłumiony krzyk.
Jego siostra czasami była okropna.
A mimo to nie stawiał się jej zawzięcie. Prawie dzielnie znosił każdy chwyt... No, dobra, daleko tu do prawie, ponieważ darł się i wrzeszczał na siostrę, jakby zaraz jedno z nich miało wylecieć przez okno, ale nie uciekł ani nie rozpętał kłótni na całą kamienicę. Niesamowite.
Po wydających się trwać godzinę kilku minutach tarzania się po podłodze Suyeon wreszcie puściła brata z już dobrze opanowanego, niemal morderczego chwytu. Oboje leżeli na kocu, Cheoryeon jakiś taki bardziej zdyszany.
Suyeon wzięła nieco głębszy wdech.
— Musisz uważać — zaczęła.
— Wiem — rzucił beznamiętnie chłopak.
— Już mamy niewiele rzeczy po rodzicach.
— Wiem.
Powoli podniósł się do pozycji siedzącej, poprawił palcem fragment grzywki.
— To był kubek mamy — powiedział. — Ja mam ten taty. Musieliśmy walczyć jak na wojnie, żeby one przetrwały w sierocińcu.
— Czyli pamiętasz.
— Oczywiście, że pamiętam! — Oburzony spojrzał na siostrę. — Zapominam o wielu rzeczach, ale bez przesady!
— Zapomniałeś mojego imienia. — Dziewczyna popatrzyła na niego wymownie.
— Ale tylko raz!
Skrzyżował ręce na piersi, wyraźnie naburmuszony. Uciekł wzrokiem gdzieś na bok, chwilę nim błądził po pokoju.
— Imiona, daty i sprawy mogę zapomnieć — powiedział cicho, rozluźniając ramiona. — Ale nie zapominam chwil pełnych uczuć i emocji.
Rodzeństwo wymieniło się spojrzeniami. Suyeon podniosła się do siadu, poprawiła ręką grzywkę brata, która znów się zburzyła, odsłaniając szare niczym poranna mgła oko. Dokładnie takiego samego koloru oczy miał ich ojciec, zaś ciemnym brązem domowego tortu czekoladowego lśniły tęczówki mamy.
Do sierocińca zabrali wiele rodzinnych rzeczy ze sobą. Z niego wyszli, trzymając zaledwie jedno pudło i ledwo odratowaną gitarę.
Siedzieli tak na podłodze trochę czasu, oboje milczeli, aż wreszcie Suyeon zaczęła się podnosić.
— Jeszcze mi został jeden chwyt do przećwiczenia — oznajmiła.
— NIEEEEEEEEEEEEEEE! — zawył Cheoryeon.
Z drącą się mordą został pociągnięty do góry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz