Drzwi od budynku firmy otworzyły się, na zewnątrz wypadł Cheoryeon. Stanął na środku szerokiego chodnika, rozłożył do nieba ręce i spojrzał w górę, kąpiąc twarz w promieniach słonecznych. Inni pracownicy, którzy przechodzili obok, przyzwyczajeni do tego widoku bez słowa go mijali, zajęci swoimi sprawami.
— Wolność! — zawołał radośnie. — „Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem!”
I co, i oddawał tę wolność, bo jako jedyny w rodzinie miał stałą pracę, a choć niby tylko w trójkę mieszkali, koszty sięgały sufitu.
Skoro mowa o pracy, może powinien ją zmienić? Nie, to randomowa myśl. Płaca nie była zła, mógł wcześniej wychodzić i się obijać. Jedynie ta Olivia go wkurzała. Eddie nie tak bardzo, bo on wiedział, kiedy przystopować i dwójka po prostu się trochę przekomarzała, ale Olivia potrafiła serio zrujnować dzień. Może powinien zaryzykować i napisać skargę do szefowej. Przecież miał u niej, tak często przytaczane przez innych, koneksje – gdyby Benny napłakał, że z powodu współpracownicy pracuje w złym środowisku, szefowa z pewnością coś by z tym zrobiła.
Nie no, zostanie. Drugą taką pracę z obijankami ciężko będzie znaleźć. Lepszy gołąb w garści niż wróbel na dachu (to na pewno tak nie leciało, ale on się tym nie przejmował).
Na poprawę humoru w drodze do domu zahaczył o dobrze mu znany sklep spożywczy. Przywitał się ciepło ze sprzedawczynią, wybrał kubełek lodów miętowo-czekoladowych, paczkę chipsów i jajko-niespodziankę. Wszystko wyłożył na ladę przy kasie.
— Słyszałam, że się świetnie wybawiliście na Halloween! — rzuciła wesoło sprzedawczyni.
— Suyeon pani mówiła? — spytał uprzejmie Cheoryeon, mimo że znał odpowiedź.
Czy świetnie, to kwestia trochę względna, bo do wczoraj miał problemy z mówieniem, a dzisiaj jeszcze musiał uważać, by nie podnosić głosu (z czym u niego tak trudno).
— Tak, nawet pokazała zdjęcia! Ty i Suyeon wyglądaliście tak ślicznie! Gdy zobaczyłam po raz pierwszy twoje dłuższe włosy, wiedziałam, że byłby z ciebie uroczy wilkołak! — zaśmiała się, przymykając na moment swoje żółte oczy.
— E, dobrze, że nie mam takich uszu, bo wtedy mój urok byłby śmiertelny!
Zapozował na moment niczym senkawańska lolitka, nastawiając dłonie nad głową na wzór wilczych uszu, ale w duchu szybko pożałował.
Zapłacił za zakupy, schował je do plecaka. Pożegnał się ze sprzedawczynią, a następnie wyszedł ze sklepu.
Do domu już miał rzut beretem. Przeszedł jedną ulicę, skręcił, zobaczył zapamiętany na zawsze szyld. Podszedł do drzwi, wsunął rękę do kieszeni spodni.
Wsunął rękę do drugiej kieszeni spodni.
Wsunął ręce do obu kieszeni kurtki.
Suyeon siedziała ze znajomymi w bibliotece, zbierając informacje do projektu, gdy nagle usłyszała chwilowe burczenie telefonu. Spojrzała na leżącą obok jej laptopa na blacie komórkę, stuknęła dwa razy palcem, by zobaczyć wiadomość. Przeczytała ją, westchnęła ciężko, a następnie odblokowała ekran.
Kiedy wracasz do domu? 💃Zostawiłeś klucze, wiemNiby kiedy? 🙄
Czasami wydawało się, że Suyeon potrafiła czytać bratu w myślach i to jeszcze na odległość. Niektórzy na takie teksty żartowali, że to super moc bliźniaków, aczkolwiek Cheoryeon tam się zawsze wykłócał, bo może nie wyniósł zbyt wiele ze szkoły, ale wyjątkowo pamiętał, że bliźnięta dwujajowe działały inaczej od jednojajowych i oni na przykład na dobrą sprawę byli bliźniakami tylko z nazwy + (przypadkiem) wyglądu. Prawdą za to było, że dziewczyna w przeciwieństwie do brata cechowała się na tyle dużą inteligencją i spostrzegawczością, że od razu zauważyła leżące na szafce w przedpokoju klucze, które o tej porze powinny być z chłopakiem.
Cheoryeon kucał depresyjnie koło drzwi do Pokoju Jasnowidza, z wyczekiwaniem wpatrywał się w ekran komórki. Przyglądał się nieruchomej aplikacji; gdy zobaczył charakterystycznie migające trzy kropki koło obrazka profilu siostry, poruszył się z nadzieją.
Niby kiedy? 🙄Dzisiaj robię projekt, więc będę dopieroo 19
— Że co!? — Zerwał się na równe nogi.
Zaczął agresywnie wystukiwać litery, po chwili wysłał wiadomość.
Jak to, o 19????? Ja nic nie wiem????Nie pamiętaszMówiłam ci wczoraj, że wracampóźniej i masz korzystać z gotowychiluzji...
Zmierzył wzrokiem ostatnią wiadomość. No tak, mówiła coś takiego. Dopiero teraz sobie przypomniał. To wszystko przez tę Olivię, co była wredna i kojarzyła mu się z Olivierem! Może to była ta sama rodzina, w końcu jad taki podobny...
Racja, wybacz 𓀃Jak będziesz wracać to daj znać
Sprawdził godzinę.
Ach, super, musiał kończyć wcześniej pracę i była dopiero piętnasta, a Suyeon miała wrócić o około dziewiętnastej, ha, ha, ha! Idealnie! Dzień najlepszy w tym miesiącu!
Z głośnym westchnięciem schował komórkę do kieszeni. Popatrzył na drzwi Pokoju Jasnowidza, ładnie ozdobione, ale niepozwalające mu wrócić do domu, a do tego z tą nieszczęsną drewnianą tabliczką: Zamknięte. Pod wpływem emocji kopnął ich dolną część, a sekundę później zaczął ją pucować, sprawdzając, czy nic się nie zadrapało ani nie zabrudziło. Wyprostował się, ponownie westchnął.
— Mogłem nauczyć Kamyka otwierać zamki! — jęknął głośno.
Dobrze, że Suyeon później od niego wychodziła, to przynajmniej dała jedzenie szczurowi.
Odwrócił się na pięcie, już miał iść, lecz wtem ponownie spojrzał na drzwi. Po krótkim namyśle zdjął plecak, otworzył go i wygrzebał z niego kartkę oraz pisak. Coś nabazgrolił, taśmą klejącą na zaś przykleił do szyby wiadomość, a następnie poszedł... gdzieś. Gdzie, tego jeszcze nie miał w planach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz