Spokojny dzień trwał najlepsze. Zespół trzeci pewnej firmy siedział w sali, wszyscy porządnie pracując. Każdy coś rysował na swoim tablecie graficznym, w pełni skupiony. Ciągnęli dokładne, staranne linie, cieniowali bezbłędnie, przykładali się do edycji. Choć słońce nie przebijało się przez spuszczone rolety w jednej części pomieszczenia, atmosfera wydawała się lekka i przyjemna. Tym bardziej że pogoda dopisywała, humor większość pracowników miała względnie dobry, poza jedną osobą nawet szefowa wyglądała na jakąś weselszą. Dzień biegł bardzo dobrze...
— Słyszycie to?
Eddie podniósł wzrok znad swojego monitora, popatrzył na siedzącą po drugiej stronie Olivię. Uniósł brew, wpierw się rozejrzał, a potem zmierzył wzrokiem koleżankę.
Louis wykonał podobne ruchy. Spojrzał na wgapioną w swój komputer szefową (z takim skupieniem na pewno grała w szachy online), potem na Olivię.
— Co słyszymy? — zapytał.
— Ja nic nie słyszę — odparł Eddie.
— No właśnie — rzekła kobieta.
Dwójka posłała jej pytające spojrzenia.
— Słyszycie, jaka cisza? — ciągnęła dalej Olivia. — Coś niesamowitego. Normalnie słyszę swoje myśli tak głośno i wyraźnie! Gdyby tu latała mucha, słyszelibyśmy ją z drugiego końca pomieszczenia! To pierwszy raz od bardzo dawna, kiedy tu jest tak cicho!
— Ciekawe dlaczego. — Eddie zmrużył oczy.
Dokładnie w tym momencie wszyscy popatrzyli Cheoryeona. Chłopak siedział w niecodziennej dla niego ciszy, z pustym wyrazem twarzy cieniując detale okładki książki. Ktoś, kto go dobrze znał, pomyślałby, że albo go coś opętało, albo wyzionął gdzieś po drodze ducha, albo dziewięcioogoniasty lis czy inne złoślistwo się pod niego podszyło.
Olivia wpatrywała się w chłopaka z dobrą chwilę, wyczekując od niego reakcję, lecz ta nie zapowiadała się; kobieta jednak nie potrafiła się poddać.
— Dzięki, Cheoruś, za taki miły prezent! — Uśmiechnęła się tak sztucznie, jak tylko mogła.
— Zamknij się — ledwo zachrypiał.
— Ciiiii, Cheoruś, nie przemęczaj gardziołka.
Pogładziła go po głowie, lecz chłopak gwałtownie odtrącił jej rękę.
— SIĘ UCZEPI...! — nie dokończył, ponieważ dopadł go ostry kaszel.
Sięgnął po termofor z herbatą, pociągnął parę łyków.
Eddie kilka sekund mu się przyglądał, aż w końcu westchnął ciężko, kręcąc głową.
— Nieźle sobie załatwiłeś gardło, skoro drugi dzień nie możesz mówić.
Tak, zabawa halloweenowa ostatecznie nie miała w pełni wesołego zakończenia. Poza tym, że Cheoryeon solidnie się najadł strachu, po raz pierwszy w swoich wszystkich życiach tak dużo wrzeszczał, aż finalnie zdarł sobie gardło. Szczerze mówiąc, nie przypuszczał, że do tego w tym wcieleniu dojdzie – odziedziczył po ojcu solidną naturę głosu, a ponieważ na boku jeszcze śpiewał i ogólnie był głośny, szanse na utratę głosu po darciu się były dość małe. Cóż, małe, ale nie zerowe. Ten escape room (house, building) to go jednak załatwił.
— Benny, jeśli chcesz szybko wyzdrowieć, to lepiej, żebyś się oszczędzał — odezwała się szefowa, nie odrywając wzroku od monitora.
Świetnie, nawet szefowa dzisiaj była przeciwko niemu.
A mógł nie iść do pracy. Mógł wyłudzić od jakiegokolwiek doktora chorobowe. W sumie gdyby zamiast przychodzić ze zdartym gardłem, po prostu napisał do szefowej wiadomość, że oj, co za pech, zdarzyła się tragedia i jej biedny Benny rozchorował się, ekhu, ekhu, leży w łóżku i, ekhu, dogorywa, to może by mu to zaakceptowała. Ta, tak byłoby łatwiej, ale nieeeeee, on musiał leźć do tej głupiej roboty, bo poszły wydatki na Halloween, a że kaska sama nie wróci, to trzeba było zarobić nową. Ech...
— Posłuchaj się szefowej choć ten jeden raz — rzucił do niego Eddie.
— Właśnie — powiedziała tym swoim irytującym tonem Olivia. — Ja wiem, że ty masz koneksje, ale w takich sytuacjach dobrze jest być bardziej uległym.
Cheoryeon nie odpowiedział.
Zapadła cisza, nieco znudzeni dogryzkami współpracownicy wrócili do pracy. W pomieszczeniu trwała absolutna cisza, dopóki nie rozległy się niemal zlewające się ze sobą dźwięki szybkiego pisania na klawiaturze. Wszyscy popatrzyli na jasnowidza, który ze zmrużonymi oczami pisał najwidoczniej jakiś paragraf. Eddie spojrzał na ustawione w prawym dolnym rogu okienko ich wspólnego czatu, nie widząc, żeby ktokolwiek właśnie na nim pisał, zmarszczył brwi.
Olivia nachyliła się w stronę monitora chłopaka, zmierzyła wzrokiem pokaźną ilość linijek w stale powiększającym się polu na wiadomość. Zaczęła czytać, lecz wtedy Cheoryeon wcisnął Enter.
Cheoryeon MoonIlekroć ktoś mnie pyta o to, jaką mam pracę,
szczerze odpowiadam i nigdy nie narzekam.
Teraz jednak moja wypowiedź ulegnie zmianie.
Mając do czynienia z takimi pracownikami
trudno mi powiedzieć same miłe rzeczy.
Naprawdę ta praca byłaby bardzo dobra, gdyby
nie humanoidalne otoczenie, w jakim przyszło
mi wykonywać swój zawód. Moi
współpracownicy (pozwolę sobie zapomnieć o
jakichkolwiek zasadach ochrony danych
osobowych): Eddie Muller i Olivia Pedroswpływają negatywnie na moją jakość pracy,
kompletnie ignorując wszelakie zasady etykiety
kulturowej oraz społecznej. Naśmiewanie się z
biednego kolegi w niedoli jest aktem
niedopuszczalnym. Nie chcę być osobą, która
skarży o takich rzeczach, ale być może nie będę
miał wyboru. Dodatkowa wiadomość do
Eddie'ego Mullera i Olivii Pedros: Wypchajcie
sobie tyłki tymi waszymi gadkami, to może
wreszcie postawi to was do pionu, mam nadzieję,
że nigdy w sklepie nie znajdziecie waszych
ulubionych produktów, oby jakieś manaty wam
obiły auta, cieszcie się, że nie mieszkam z wami,
bo Olivii podmieniłbym szampon na krem do
depilacji, a z pokoju Eddie'ego wyrzuciłbymwszystkie rolety. Nawet, jakbym miał pójśćsiedzieć za zrujnowanie wam żyć, zrobiłbym toz uśmiechem, bo moja siostra i tak by mnie
wyciągnęła, wypindalajcie szuje muje jedne
Louis latał szeroko otwartymi oczami, studiując całą wiadomość. Olivia marszczyła gniewnie brwi, ewidentnie zamierzając się z karabinem za krem do depilacji. Jedyny Eddie wyglądał na spanikowanego. Zaczął machać ręką nad monitorami, by zwrócić uwagę Cheoryeona, szepcząc pospiesznie:
— Zły czat, Cheoryeon, zły czat, zły czat!
Słysząc te słowa, jasnowidz sprawdził nazwę grupy.
O MÓJ, KWA, OJCZE W GROBIE LEŻĄCY!!!
Szefowa usłyszała dźwięk powiadomienia. Chwilę jeszcze zastanawiała się nad ruchem gońca, przed wykonaniem go postanowiła sprawdzić czat. Powiększyła okienko z grupą. Spojrzała na nowy wpis. Uniosła jedną brew.
Cheoryeon MoonTa wiadomość została usunięta przez autora.
Powoli przeniosła wzrok na jasnowidza.
Cheoryeon, czując na sobie jej spojrzenie, wzdrygnął się. Odruchowo „alt-tabował” na program do rysowania, pochwycił do ręki pióro, przypadkiem wyłączył tablet. Niezręcznie ponownie go włączył, odchrząknął cicho.
Minęły trzy nieprzyjemne sekundy.
Cheoryeon MoonPrzepraszam, chciałem wysłać prośbę do siostry,ale się pomyliłem
— Nic nie szkodzi — odpowiedziała szefowa.
Powróciła do partyjki, wykonała wcześniej zaplanowany ruch, który, jak się okazało, kosztował ją królową. Zaklęła cicho pod nosem. Jej przeciwnik, nieznajoma osoba o nicku ZadamaZarecepcji była za dobra.
W tym samym czasie jasnowidz odetchnął cicho, oparł się plecami o fotel, odchylając głowę do tyłu. Ale by była wtopa, jakby szefowa to przeczytała. Nawet nie chciał sobie tego wyobrażać, a co dopiero sprawdzać w przyszłości.
Cała grupa w ciszy powróciła do swojej pracy. Ponieważ Olivia nie zdążyła przeczytać całej wiadomości, nie odezwała się na ten temat, Eddie zaś postanowił tę sprawę zignorować. Jedyny Louis jeszcze chwilę mierzył pozostałych wzrokiem.
Kolejne wystukiwania w klawiaturę, po których każdy (tym razem poza szefową) ujrzał nowe powiadomienie na czacie.
Ilekroć ktoś mnie pyta o to, jaką mam pracę,szczerze odpowiadam i nigdy nie narzekam.Teraz jednak moja wypowiedź ulegnie zmianie.Mając do czynienia z takimi pracownikamitrudno mi powiedzieć same miłe rzeczy.Naprawdę ta praca byłaby bardzo dobra, gdybynie humanoidalne otoczenie, w jakim przyszłomi wykonywać swój zawód. Moiwspółpracownicy (pozwolę sobie zapomnieć ojakichkolwiek zasadach ochrony danychosobowych): Eddie Muller i Olivia Pedroswpływają negatywnie na moją jakość pracy,kompletnie ignorując wszelakie zasady etykietykulturowej oraz społecznej. Naśmiewanie się zbiednego kolegi w niedoli jest aktemniedopuszczalnym. Nie chcę być osobą, któraskarży o takich rzeczach, ale być może nie będęmiał wyboru. Dodatkowa wiadomość doEddie'ego Mullera i Olivii Pedros: Wypchajciesobie tyłki tymi waszymi gadkami, to możewreszcie postawi to was do pionu, mam nadzieję,że nigdy w sklepie nie znajdziecie waszychulubionych produktów, oby jakieś manaty wamobiły auta, cieszcie się, że nie mieszkam z wami,bo Olivii podmieniłbym szampon na krem dodepilacji, a z pokoju Eddie'ego wyrzuciłbymwszystkie rolety. Nawet, jakbym miał pójśćsiedzieć za zrujnowanie wam żyć, zrobiłbym toz uśmiechem, bo moja siostra i tak by mniewyciągnęła, wypindalajcie szuje muje jedneEddieKsiążkę piszesz?Tak. Dawno, dawno temu żył sobie Cheoryeon,który zemścił się na złych brzydactwach i żyłdługo i szczęśliwie, koniec.Olivia-11/10, nawet na podpałkę by się nie nadawałaNie martw się, na podpałkę będzie można użyćtwoich suchych i łamliwych od rozjaśniacza ifarby strąkówOlivia
EXCUSE ME, ja ci zaraz pokażę suche strąkiNie musisz, przecież siedzę koło ciebie i mam totwoje gniazdo w zasięgu wzrokuOlivia
😡😡🔪💣🔥🔥🔥👺😡👹👹😡👹LouisNacisk rysika mi nie działa, co mam zrobić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz