05 listopada 2023

Od Dantego – Lustro

Czarna herbata parowała z dzbanka, drobne listki pęczniały, barwiły gorącą wodę wpierw na delikatny bursztyn, powoli nabierający intensywniejszej barwy. Siedział wraz z Virgilem u siebie w mieszkaniu, on po jednej stronie kanapy, wilkołak po drugiej, każdy pochłonięty własnym projektem. Na tablecie powstawała okładka krążka Vox Metallica, zaś strony jego szkicownika wypełniały się rozplanowaniem nowej sesji zleconej mu przez Norberta. Zapałka na pewno był wniebowzięty.
— Tak mi się przypomniało… — Różowe szkiełka spojrzały ponad kartkami, zerknęły przelotnie w stronę stolika. Herbata niedługo powinna była być gotować. — Kojarzysz, jak było w jakiejś książce takie lustro, co ci pokazywało, czego pragniesz?
— Coś było — odparł, podpisał strój, który należeć miał do Arietha. — Ale nie czytałem.
— Zastanawiałem się, co by mi mogło pokazało.
— I?
Rysik zakręcił się w palcach, wilczy wzrok przeniósł się gdzieś za okno. Syren także przestał tworzyć, zapatrzył się na przyjaciela.
— Zdrowego Val. Żeby po prostu już nigdy nie miał nawrotów i nie chorował. — Nieco zawstydzony uśmiech wypłynął na usta. — Moje rzeźby w muzeum na wystawie.
— Ładna byłaby taka wystawa. — Vi zaśmiał się na jego słowa, podrapał po karku.
— Mam nadzieję. I koncert Vox.
— Kolejny? — Prychnął.
— Ich nigdy za mało. — Dante wywrócił oczami, nie mogąc wyobrazić sobie stania prawie dwie godziny i darcia mordy do Zapałki. Przez dwie godziny można było drzeć mordę na Zapałkę. Wrócił do rysowania, uznając temat za zakończony. Może dlatego pytanie wybiło go trochę z rytmu — A tobie?
Ołówek zatrzymał się przy rękawie koszuli.
Co jemu by pokazało? Pokazałoby chłopca, który nie pyta się każdego dnia, co zrobił źle jeszcze przed swoim urodzeniem, czym zawinił i zezłościł ojca, którego imienia nawet nie znał. Nie miałby w sobie tego gniewu, nienawiści biorącej się znikąd i zewsząd, wymierzonej w siebie samego, bo nie rozumiał, nie wiedział, bo nie był idealnym dzieckiem ani uczniem. Pokazałoby mężczyznę, który nie boi się wyrazić uczuć silniejszych od zwykłego zadurzenia się, który nie widzi we wszystkich napotkanych twarzach jedynie kolejnej pustki i złamanego serca, lecz patrzy głębiej, na dobra warte poświęcenia łez. Nie krzywdzi on innych, by samemu nie zostać skrzywdzonym, patrzy dalej niż czubek własnego nosa i nie czeka czasami, aż przepowiednia sprzed lat po prostu się spełni. Pokazałoby mu świat bez rozrywającej bębenków ciszy, taki, do którego chciał wracać po wytrzeźwieniu, w którym niektóre słowa nie zostały wypowiedziane, czyny nie popełnione, w którym byli ludzie tęskniący za nim i on tęskniący za nimi.
Pokazałoby człowieka, który wydawał się zdolny mu to wszystko zapewnić.
Dante starł gumką za grubą linię.
— Pewnie jak ojebuję Zapałkę na jutrzejszych kręglach — odpowiedział nonszalanckim tonem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz