10 listopada 2023

Od Dantego – Śmiech

Czasami nie wracał od razu po treningach do domu. Kończyło się to na tym, że wychodził rano do szkoły, po zajęciach jechał ćwiczyć, zostawał trochę w klubie i dopiero na wieczór zjawiał się znów w domu, tylko po to, żeby zgarnąć byle co z lodówki i zamknąć się w pokoju na piętrze, terkotanie maszyny do szycia będące jedynym dowodem na to, że tam siedzi. A bywały również popołudnia, że Scala zabierał go na obiad do siebie, gdzie cudowna Giovanna della Scala wraz z mężem przyrządzali mu pełnoprawny posiłek, po jedzeniu grali razem w karty, potem zaś wyczekiwali jego wiadomości z potwierdzeniem, że dotarł bezpiecznie z powrotem.
Tego dnia ani mu się śniło opuszczać klub sportowy przed nauczeniem się, jak trafić w to piekielne, czerwone kółeczko w samym środku tarczy do rzutek. Dla Dantego wyglądało jako oko cyklopa, paskudnie brzydkiego oraz paskudnie upierdliwego, bo niedającego się ustrzelić.
— Pokaż więcej tego języka, to może w końcu trafisz. — Parsknął Cangrande, z bezpiecznej odległości przyglądając się poczynaniom swojego podopiecznego. Zakupił tę tarczę ledwie tydzień temu, przyszła wczoraj, a już zbierał same korzyści z tej inwestycji.
— A żebyś wiedział! — odpyszczył syren, posyłając źle wymierzoną rzutkę w tarczę. Trafiła w białe pole z numerem jeden. Dante zaklął.
— Hej! — Scala spiorunował go wzrokiem.
— Co? Sam tak mówisz!
— Tak siarczyście to nawet ja nie mówię — burknął trener, zaraz roześmiał się razem z chłopakiem, podszedł do niego. — Dobra, ośmieszyłeś się, czas się czegoś nauczyć.
— Byle nie cyklu komórkowego.
— Jak rzucać dobrze się nauczyć, twoje testy z biologii mnie nie interesują. — Mężczyzna wyciągnął kilka rzutek z kieszeni spodni, trzy czerwone lotki zamknął w dużej pięści. Mroźny błękit skupił się uważnie na trenerze. — Twoja postawa jest okropna. Normalnie czuję się, jakbym patrzył na twoje pierwszy dni w klubie.
Dante wywrócił oczami, założył ramiona na piersi, posyłając trenerowi skwaszoną minę.
— Nie wystawiaj nogi do tyłu, jak rzucasz. — Scala ustawił się przodem do tarczy, chłopak odsunął się na krok, by przyjrzeć się lepiej jego pozycji. Trener wymierzył, rzucił, trafił w zielony środek, stopy zaś nie oderwały się nawet na moment od ziemi. — Im więcej części twojego ciała się rusza, tym większe prawdopodobieństwo błędu. Masz stać i wszystko poniżej ramion ma być solidne jak beton, rozumiesz?
Łobuzerski półuśmiech zagościł na młodzieńczej twarzy.
— Teraz nie masz szans — odparł hardo, podszedł do tarczy, by zebrać rzutki. Scala popatrzył na niego z politowaniem.
— Zobaczymy
Dante stanął w dokładnie tym samym miejscu, co trener przed chwilą, zdecydowanie wbił pięty w podłoże, nie mając zamiaru o krztę ich ruszyć. Zdeterminowane spojrzenie powędrowało w oko cyklopa, chłopak poruszał na próbę nadgarstkiem, przymierzył się.
Przez dźgnięcie w bok rzutka nie doleciała do tarczy.
— Co robisz! — krzyknął syren, święcie przekonany kilka sekund temu, że to był właśnie ten rzut, tymczasem Scala wszystko zniszczył, odebrał mu jego podniosły sukces.
Trener cofnął się prędko, Dante ledwo zauważył jego ruch. Mężczyzna niewinnie zamrugał, uniósł ręce w górę.
— Nic nie robię.
— Połaskotałeś mnie!
— Nie przywidziało ci się?
Chłopak zacisnął usta, uznał, że nie da się takiej głupiej zagrywce pokonać. Spróbował kolejnego rzutu.
Scala dokładnie tak samo go pokonał.
— Nie. Nie ma tak. — Dante wbił ostatnią rzutkę byle jak w tarczę, jeden szybki i długi krok, znalazł się przy pękającym ze śmiechu trenerze. Syreni bark naparł na szeroką pierś z całą siłą frustracji i zirytowania. — Idziesz na drugi koniec sali!
— Czyżby? To idziesz ze mną! — Błękitne oczy rozwarły się szerzej, gdy nagle mocarne ręce byłego boksera objęły go w pasie i jak worek kartofli przerzucił sobie przez ramię, udając, że te głośne protesty i kopnięcia są denerwującą muchą miotającą mu się przed oczami.
I choć Dante kazał mu przestać, choć od łaskotek bolał go brzuch i buzia, poliki miał całe czerwone, a siły do walki uciekało z niego dużo szybciej niż z trenera, nie chciał kończyć tego wieczoru, pełnego radości, swobody oraz ciepła, którego odczuwał wieczny niedosyt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz