Nauka w piątek szła opornie.
Ignis biegł między słupkami, próbując wciąż mieć przy sobie piłkę, prowadzić ją gładko po murawie i sprawić, by ten szatański, czarno-biały wynalazek, nie odturał się w losowym kierunku. Piłka miała oczywiście inny pomysł, kopnięta nieco mocniej poleciała gdzieś w bok, nie dała się z powrotem zagarnąć, wokalista musiał kawałek po nią pobiec. Wynajęty trener starannie krył obawę, obdarzał świat wymuszonym uśmiechem.
Seymour nie naigrywał się z genashiego tylko dlatego, że był zajęty nieumieraniem. Były czarodziej leżał właśnie w trawie, tatuaże kompletnie zgasły, a jasne włosy lepiły się do czoła. Arieth wlewał w siebie kolejny izotonik, zezując jednocześnie na profesjonalnie wyglądający zeszyt, gdzie zmiennokształtny w pocie czoła zapisywał wszystkie analizy piłkarskich strategii, jakie tylko był w stanie zdobyć. Raam poprawił bramkarskie rękawiczki, roztarł obolałe miejsce na klatce piersiowej. Dopiero co skończyli strzały do bramki, której bronił gargantuiczny asura – okazało się, że mężczyzna niespecjalnie może poszczycić się dobrym refleksem, zbyt wiele piłek przyjął na klatę i teraz te nawykłe do obsługi pałeczek i perkusji mięśnie po prostu go bolały.
Trener zarządził przerwę. Od strony szatni zaczęła zbliżać się sylwetka managera. Norbert podszedł, objął wzrokiem zmaglowanych muzyków, westchnął.
— Jeszcze nie jest za późno, żeby się wycofać.
— Norbi jak zwykle ze swym niezmordowanym optymizmem — prychnął Seymour, nie czyniąc gestu, by podnieść się z trawy.
— Porażka nie wchodzi w grę — odparł Arieth, oderwawszy się od izotonika i notatek. — Lepiej powiedz nam, kto jeszcze będzie w drużynie. W czterech przecież nie będziemy grać.
Norbert posłał im słaby uśmiech.
— Sami wasi znajomi — powiedział i wymienił resztę składu wraz z rezerwą.
Ignis ożywił się. Znał wszystkich, lubił ich, podziwiał ich muzykę i pamiętał, jak słuchał ich jako dziecko. To były czasy, ich utwory przemawiały wprost do jego duszy, słowa poruszały najczulsze struny serca, genashi dawał się im porwać, gdy jeszcze mieszkał u rodziców… I wtedy sobie uświadomił.
— Norbert, przecież oni wszyscy są po sześćdziesiątce!
Manager odchrząknął, popatrzył po muzykach.
— Mówiłem, możecie się wycofać.
Ignis zmrużył oczy. Jeśli oni się wycofają, dołączy rezerwa, na murawie będzie przewaga emerytów. Muzycy rockowi dostaną łomot jak się patrzy, a ci śpiewający z playbacku heretycy będą się obnosić ze swym zwycięstwem. Przecież nie mógł do tego dopuścić!
— Nie ma mowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz