09 listopada 2023

Od Ignisa - Zwierzęta

Popołudnie omywało świat spokojnym blaskiem rozleniwienia i odpoczynku, o które tak trudno było, gdy człowiek pracował od ósmej do szesnastej. Ignis pracował wtedy, kiedy chciał, a burczący mu nad uchem Norbert, ich manager, nie był w stanie tego zmienić. Genashi potrzebował czasu dla siebie, musiał mieć w tygodniu swój moment wyciszenia, by jego dusza zdążyła się rozprężyć, odpocząć i wrócić do swego pierwotnego kształtu. Bez tego mężczyzna nie był w stanie tworzyć, czując, że jedyne, do czego jest zdolnym, to odtwarzanie tego, co ktoś już kiedyś napisał i wymyślił.
A przecież nie na tym polegało bycie artystą – w ciągłym zabieganiu i pragnieniu bycia wiecznie produktywnym, ludzkość zapomniała, że kreatywność nie brała się z niczego, i że spokój i cisza były dla umysłu najcenniejszymi, co można było zyskać.
Ignis dobrze znał siebie i swą duszę, dobrze wiedział też, co sprawiało, ze dusza owa odpoczywała, nie spinając się wokół kolejnych zadań i problemów. Wtedy, w tym przyjemnym stanie nicnierobienia, do jego głowy przychodziły najlepsze pomysły, toteż Ignis chętnie korzystał z wolności w kwestii godzin pracy, nie przejmując się niczym innym.
Kocia kawiarnia była jednym z jego ulubionych miejsc na odpoczynek. Cicha, przytulna, pełna mruczących zwierząt, stanowiła idealne miejsce, w którym Ignis mógł pokazać swoją spokojniejszą, cieplejszą naturę. Dzięki amuletowi, który wykonał dla niego Seymour, mężczyzna nie musiał już dokonywać cudów z próbami ukrycia własnej tożsamości, a sam wypad do kawiarni nie był już tak trudnym i ryzykownym przedsięwzięciem.
Ignis wszedł do środka, powitał obsługę, zamówił coś ciepłego do wypicia i wyłożył się wśród miękkich poduch, gdzieś w rogu głównej sali, pod oknem. Ciało genashiego, naturalnie gorętsze, niż ciało normalnego człowieka, sprowadzało do niego kotki pragnące przyjemnej drzemki na czymś miękkim i wygrzanym. Chwila moment i Ignis został zagrzebany pod grubą, przytulną kołdrą puchatych i mruczących zwierzaków. Mężczyzna upił solidny łyk z przyniesionego przez uśmiechniętą kelnerkę kubka, z trudem wytargał z kieszeni swój zmaglowany zeszyt i przyłożył przypalony ogryzek ołówka do kartki.
Ten podejrzanie wyglądający zestaw służył mu do zapisywania wersów, które akurat wpadły mu do głowy. Większość nie stawała się pełnoprawnymi piosenkami i tonęła między burymi kartkami taniego papieru makulaturowego, lecz ten niewielki odsetek, jaki przejawiał potencjał, stawał się potem częścią hitów pnących się po listach przebojów i zostających w sercach słuchaczy na długi czas.
Słowa zapełniały papier, Ignis zaś powitał kolejnego pluszaka, który znalazł miejsce na jego udach, ciesząc się wyższą niż normalnie temperaturą ciała genashiego. Mężczyzna nie miał problemy z tym, by zatonąć w powodzi mięciutkiego futra, a dłoń, która miała pisać kolejne strofy, przepłynęła w stronę kociej sierści, za nic mając sobie obowiązki. Ignis niespecjalnie się też tym przejmował, skupiając się coraz bardziej i bardziej na głaskaniu kotków, wyrzucając z głowy rozważania o tym, jak Norbert się na niego zirytuje, że cały swój poranek strawił na lenistwie.
Tymczasem zaś coś zadziało się przy wejściu do kawiarni, Ignis nadstawił uszu. Wychwycił jakieś strzępki rozmów, że któryś z klientów nieostrożnie zostawił otwarte drzwi, że jeden z kotów poczytał to jako doskonałą okazję, że czmychnął gdzieś w stronę ulicy.
— Który uciekł? — spytała jedna z pracowniczek.
— Puszek — odparła jej równie przestraszona koleżanka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz