05 listopada 2023

Od Maeve – Lustro

Ze wszystkich miejsc w teatrze Maeve najbardziej lubiła garderobę. Ten nieco ciemny, pachnący pudrem i perfumami pokój na tyłach teatru miał w sobie coś wyjątkowego. Było to jedno z tych pomieszczeń, które jeszcze nie doczekało się remontu, więc na próżno było szukać zimnej stalowo-szklanej nowoczesności. Podłoga skrzypiała przyjemnie przy każdym najmniejszym kroku, rzędy starych, odrapanych już nieco toaletek tylko czekały, by przy nich zasiąść na niskich, obitych aksamitem krzesełkach. Stare, rzucające ciepłe światło żarówki wkręcone w równych rzędach wokół luster wciąż doskonale spełniały swoją rolę. Olbrzymia szafa stojąca w zacienionym kącie domykała się jedynie na słowo honoru, pełna starych kostiumów i peruk, w których, jak podejrzewała Maeve, nie bez nieprzyjemnego dreszczu, pająki zaczęły wić swoje gniazda. Właściwie to mało kto do tej szafy już podchodził. Nikt nie chciał się narażać jej lokatorom. 
Jedną z nielicznych oznak nowoczesności były metalowe stojaki, na których w plastikowych pokrowcach wisiały skrupulatnie poukładane kostiumy. Tworzyły istny labirynt tkanin i cekinów, niemal niemożliwy do przebycia przez osoby, które wchodziły tu po raz pierwszy. 
Niemal uduchowiona cisza wewnątrz została gwałtownie zbrukana donośnym siorbaniem przez słomkę. Papierowy kubeczek z zielonym jednorożcem Stellarbucks stuknął cicho o blat toaletki. Gorąca, cytrusowo-cynamonowa herbata przyjemnie nie była jednak w stanie sprawić, że zmarszczka skupienia na czole wróżki się wygładziła. 
Maeve westchnęła cicho, odkładając scenariusz. Spojrzała w lustro. Ciepłe światło żarówek sprawiało, że rude loki wyglądały jak czysta miedź otaczająca szczupłą twarz o delikatnych rysach. Wróżka sapnęła cicho i zmierzwiła je dłonią, odgarniając w tył i odchyliła się na krześle, niecierpliwie stukając palcami w blat. Znów zerknęła w lustro. Miała wrażenie, że jej odbicie przygląda jej się aż nazbyt krytycznie. 
– Dama nie powinna tak siorbać – stwierdziło odbicie.
Maeve podskoczyła na krześle, a z jej ust wydarł się krótki okrzyk strachu. Westchnęła głęboko, przyciskając dłoń do serca i patrząc gniewnie na półprzejrzystą, bladą twarz wyłaniającą się z lustra. 
– Cyntia! – Maeve krzyknęła, powoli odzyskując oddech – Kiedyś mnie wykończysz, przysięgam. 
– Wybacz. Myślałam, że już przywykłaś do mojej obecności. – Duch wyszedł zza lustra, pokazując się w całej okazałości. Była wysoką, szczupłą kobietą w staromodnej sukni. Ciemnoblond włosy misternie ułożone w elegancką fryzurę z epoki przetykane były kosmykami siwizny. Całą wytworność i elegancję psuła jedynie ciemna plama na wysokości żeber, w której centrum ziała dziura po kuli.
– Przywykłam… tak jakby – Maeve przetarła twarz. Znów westchnęła i spojrzała na ducha. – Ale nie, gdy tak pojawiasz się znienacka. Czy dama powinna tak wyskakiwać nagle i straszyć ludzi? – Zapytała trochę złośliwie. Cyntia prychnęła.
– Dama nie, jednak gdy dama zostaje duchem, reguły trochę się zmieniają. Trudno wtedy nikogo nie przestraszyć. Przynajmniej nie dotyczy mnie już problem siorbania – Duch wskazał palcem na papierowy kubeczek z kolorową słomką. – Cieszę się, że nie dożyłam czasów, aby pić w ten sposób. Przecież to jest niestosowne. – Mruknęła zdegustowana.
– Ale bardzo wygodne. Choć nieekologiczne. Muszę chyba w końcu kupić sobie swój wielorazowy kubek. – Maeve chwyciła swoją herbatę i przyjrzała się zielonemu jednorożcowi. Upiła łyk, ze wszystkich sił starając się tym razem nie siorbać. Nie uniknęła jednak karcącego spojrzenia Cyntii.
– Ledwo przywykłam do odsłoniętych kostek, a tu coś takiego. – Cyntia westchnęła teatralnie, po czym podeszła bliżej Maeve. Wróżka poczuła zimny podmuch, wywołujący nieprzyjemny dreszcz na plecach. 
– Uczysz się nowej roli? – Zagadnął duch, przyglądając się pierwszej stronie scenariusza. Maeve pokiwała powoli głową. 
– Przynajmniej próbuję – mruknęła bez większego entuzjazmu, wzruszając nieco ramionami. – Sama nie wiem, jeszcze nigdy z żadną rolą nie czułam się tak… dziwnie. Ta cała historia o zaginionej księżniczce… – Przerzuciła kilka stron, patrząc bez większego entuzjazmu na kolejne linie dialogowe i didaskalia. – Może powinnam zrezygnować? 
– Nonens! – Cyntia spojrzała na nią z oburzeniem. – Moja droga, ani mi się waż poddawać! – Maeve spojrzała na nią bez większego przekonania. 
Znała Cyntię od pierwszego dnia, gdy pojawiła się w teatrze. W pierwszej chwili wzięła ją za jedną z aktorek i dopiero zdziwione spojrzenia innych, a także samej Cyntii, uświadomiły jej, że tak naprawdę tylko ona ją widzi. Okazało się, że nieszczęsny duch mieszka w teatrze od czasu nieszczęśliwego wypadku, gdy zginęła w strzelaninie. Ofiarą miał być jej mąż, będący wówczas ważnym politykiem. Pech chciał, że napastnik najwyraźniej nie umiał strzelać i zanim został obezwładniony, postrzelił nieszczęsną Cyntię. Jej mąż natomiast, ku zgryzocie nieszczęsnego ducha, żył podobno długo i szczęśliwie. Minęły długie stulecia, zanim Cyntii udało się porozumieć z kimś żywym. Tym kimś była Maeve. Z braku innych możliwości, jak powtarzał duch, szybko zostały przyjaciółkami
– Nie garb się, dziecko, naprawdę – rzuciła Cyntia, widząc, jak Maeve skuliła ramiona. – Nawet aktorka powinna się szanować i wysoko nosić głowę. A teraz posłuchaj – Splotła dłonie eleganckim, płynnym ruchem, gdy Maeve podniosła na nią wzrok i spojrzała na nią z góry. – Pamiętasz swoją pierwszą rolę? Byłaś przerażona. Bałaś się, że twoje problemy z pamięcią wszystko zniweczą, ale poradziłaś sobie.
– Tak, z tym, że to była mała rólka, gdybym wtedy zawaliła, nic takiego by się nie stało, a teraz… to naprawdę duża rzecz – mruknęła Maeve. Serce znów zabiło jej mocno, a panika chwyciła za gardło. Bała się. Była cholernie przerażona. Tak wiele osób na nią liczyło. Co będzie, jeśli sobie nie poradzi?
– Oczywiście, moje zdanie na temat aktorstwa znasz. – Sam ton Cyntii wiele o tym mówił. – Ale chyba nie zamierzasz całe życie zadowalać się drugoplanowymi rolami? Jeśli już w to weszłaś, to musisz zaufać tym, który tę rolę ci powierzyli. I przede wszystkim zaufać sobie. – Spojrzała na wróżkę w ten charakterystyczny sposób, który uniemożliwiał jakikolwiek sprzeciw. 
– Może… może masz rację – powiedziała Maeve bez przekonania. Przełknęła ślinę, czując ucisk w gardle. Obraz nieco rozmazał się, gdy do oczu napłynęły łzy. – Gdyby to jeszcze zależało ode mnie… – szepnęła. Gdyby miała nad tym kontrolę, zrobiłaby wszystko, co w jej mocy, aby wypaść jak najlepiej. Ale co będzie, jeśli w trakcie spektaklu znów straci pamięć? Przecież to by była katastrofa. Jeden z jej największych lęków odkąd zaczęła pracę w teatrze. Nie chciała tego. Kochała to, co robiła, a jednak przerażało ją to, jak łatwo mogła to wszystko zaprzepaścić. 
– No już, dziewczyno, weź się w garść! – Cyntia pokręciła głową i westchnęła ciężko, załamując ręce – Dobrze, już, nie płacz. Nauczę się z tobą tej roli i w razie co będę czuwać, żeby ci pomóc. – Drgnęła, jakby właśnie powiedziała coś karygodnego. gdyby tylko towarzystwo wiedziało, że ktoś taki jak ona będzie bawić się w aktorstwo!
– Ale… czy to nie będzie oszustwo? – Zapytała Maeve, patrząc na nią niepewnie. 
– Ależ skąd! Przecież w teatrach są ci… no… suflerzy, tak? Będę twoim suflerem. – Skrzywiła się, jakby połknęła właśnie coś bardzo kwaśnego. Maeve roześmiała się cicho. 
– No to chyba… możemy spróbować. Choć naprawdę mam nadzieję, że nie będę musiała korzystać z twojej pomocy.
– Ja też na to liczę, moja droga. No, to pokaż mi ten tekst. – Machnęła dłonią w stronę scenariusza. Nawet tak zwykły, niby niedbały gest był wykonany z największą elegancją. 
– Maeve? Jesteś tu! – Głos Dantego dotarł do niej gdzieś od strony drzwi. Obejrzała się, dostrzegając ponad stojakami jego blond czuprynę.
– Tutaj! – Uniosła rękę, machając do przyjaciela. Uśmiechnęła się, gdy w końcu przedarł się przez labirynt kostiumów.
– Mam dla ciebie twoją królewską szatę – Uniósł nieco pokrowiec skrywający kostium.
– Też mam coś dla ciebie – Maeve sięgnęła po drugi kubek z czarną herbatą z dodatkiem cytryny i miodu i wręczyła syrenowi. Kąciki ust drgnęły jej nieznacznie, gdy Dante siorbnął potężnie. Cyntia patrzyła na niego tak, jakby właśnie objawił jej się diabeł we własnej osobie. 
– Ach, tego mi było trzeba – westchnął, mlaszcząc dodatkowo, by wyraźniej poczuć smak naparu. – No, przymierzaj – Podał wróżce pokrowiec. – Musimy zobaczyć, czy pasuje. 
Maeve wzięła kostium i zniknęła za parawanem. Choć jeszcze przed chwilą chciało jej się płakać, tak teraz nie mogła przestać uśmiechać się lekko. Kto wie? Może faktycznie nie będzie tak źle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz