Był to kolejny dzień, kiedy Yunru Lei zajmował się swoimi boskimi sprawami. Po ostatnim razie Song An nie miał najmniejszego zamiaru znowu zabierać się za porządki.
Ranek spędził w bibliotece na czytaniu książek. Zaparzył też dla siebie ziołowej herbaty. W czasie południa wybrał się na spacer wokół szczytu góry, wyszukał przyjemne miejsce i tam przećwiczył grę na guqinie. Szybko jednak się znudził i wrócił do strefy mieszkalnej. Tam pokręcił się bez większego celu, aż w końcu wpadł na genialny pomysł.
Postanowił potrenować swoje burzowe zdolności! Zwykle ćwiczył pod okiem swojego mistrza, ale dzisiaj Song An miał ambicje samemu podszlifować umiejętności.
Odsunął się trochę dalej od budynków, tak na wszelki wypadek, skupił się i zebrał odpowiednią ilość mocy. Medytował tak przez dłuższą chwilę, aż poczuł się gotowy do wywołania burzy. Nigdy wcześniej nie robił tego w pojedynkę, ale w końcu, co mogło pójść źle?
Zebraną moc skierował w stronę nieba, dokładnie w kierunku chmur, które już chwilę później zmieniły kolor na ciemnoszary. Ich liczba zwiększała się z sekundy na sekundę, aż cały czarny puch pokrył niebo, odcinając światło Słońca.
Song An był naprawdę zadowolony z efektów. Podziwiał, jak jego własna siła rośnie wraz z każdym kolejnym treningiem. Wiedział, że jego mistrz na pewno byłby dumny, gdyby to zobaczył!
Młody boski sługa zamachnął się dłońmi, a wtedy z ciemnych chmur runął deszcz. Kapiącej wodzie zaczęły towarzyszyć grzmoty, aż całe niebo pokryły błyskawice.
Song An stał pośrodku burzy z głową wysoko zadartą do góry. Uśmiechał się szeroko. Nigdy wcześniej nie udało mu się wywołać takiego wyładowania.
Dlatego też, gdy wiatr przybrał na silnie, deszcz lunął mocniej, a uderzenia piorunów zaczęły wychodzić poza kontrolę młodzieńca. Song An zaklaskał, starając się rozproszyć chmury, ale burza się nie uspokoiła.
- Znikaj, znikaj! - wołał boski sługa, mając nadzieję, że uda mu się przerwać huragan. Z marnym skutkiem.
Drzewa zaczęły się trząść, dach zatrzeszczał, a liście niekontrolowanie latać wokoło. Mokre włosy Song Ana przykleiły mu się do twarzy, zmniejszając jego pole widzenia, a przez coraz mocniejszy wiatr, chłopakowi ciężko było utrzymać równowagę.
Na pomoc, właściwie znikąd, przybył Yunru Lei. Prostym pstryknięciem palców rozwiał całą burzę. Podszedł do swojego ucznia, rzucając pytające spojrzenie. Zaś Song An był naprawdę zawstydzony.
- Ja… - zaczął niepewnie.
- Musisz jeszcze trochę poćwiczyć - przerwał mu Yunru Lei z lekkim westchnieniem. - Wygląda na to, że ci się nudzi. Zaraz znajdę ci zajęcie, ale najpierw idź się przebrać.
Song An pokiwał głową, całkowicie przemoczony i pokonany. Wolnym krokiem ruszył w kierunku budynku mieszkalnego.
Resztę dnia spędził w bibliotece na przepisywaniu zwojów, aby nic głupiego znowu nie przyszło mu do głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz