Zmęczona osunęłam się na zimną, zakurzoną posadzkę w piwnicy. To było ostatnie miejsce, gdzie szukałby mnie ktokolwiek z moich współlokatorów, a ja czułam, że po wczorajszym święcie duchów totalnie musiałam chociaż na moment odpocząć. Halloween dało mi w tym roku trochę popalić, ale dla kogoś, kto żyje wspomnieniami i doświadczeniami było to potrzebne. Z uśmiechem zerkałam na pudełka z pomarańczowym napisem i rysunkiem dyni, by następnie przerzucić spojrzenie na opakowania z choinkami i prezentami, by na dłuższą chwilę utkwić oczy w napis „nie pamiętam, ale nie wyrzucać”. Co jakiś czas łapały mnie momenty nostalgii i przesiadywałam w piwnicy wspominając wspólnie spędzony czas z przyjaciółmi i rodziną.
Odpływając w dalekie krainy wyobraźni usłyszałam jak coś zaskrzypiało w ciemnym kącie za półkami. Nie przejęłam się; w końcu w piwnicy często grasowały myszy i czasem nawet szczury. Jednak coś przykuło moją uwagę - kawałek papieru wystający zza kartonu z wielkanocnymi jajkami. Wyglądał na wyblakły i delikatny. Może to jakaś zaginiona mapa skarbów?
Sięgnęłam po kartkę. Była niezwykle lekka, pergaminowa, a atrament na niej zdawał się niemalże płynąć po każdej literze. To był list, napisany z wdziękiem, jakiego się już nie spotyka. Ledwie zaczęłam go czytać, a już czułam, że bije od niego coś dziwnego:
„Moja ukochana, każda chwila bez Ciebie to męka. Wiedz jednak, że nic, nawet upływający czas, nie zgasi mojej miłości. Nikt nie może nas rozdzielić. Nigdy. Pamiętaj tylko, nie czytaj tych słów głośno. Moje uczucia przyciągają byty, które uczyniłyby wszystko, by zniszczyć to, co cenię najbardziej. Kocham Cię wiecznie - Twój Eryk.”
Patrzyłam na podpis - „Eryk”. Kartka wyglądała na starą, jakby przeleżała w tej piwnicy przez wiele dekad. A jednak miałam wrażenie, że Eryk napisał ją ledwie wczoraj. Odruchowo powtórzyłam ostatnie zdanie na głos, nie zastanawiając się nawet nad ostrzeżeniem, a kiedy to zrobiłam, coś niespodziewanie przeszło mnie dreszczem. Nagle cisza w piwnicy zdawała się mieć gęstość mgły, ciężką i lekką, choć nie dało się jej dotknąć. Bez namysłu wcisnęłam list do kieszeni i ruszyłam w stronę wyjścia. Moje kroki odbijały się echem, choć nigdy wcześniej nie słyszałam, by ten betonowy labirynt był aż tak akustyczny.
Już w windzie zapomniałam o przestrodze z listu. Skoro Eryk kochał tę tajemniczą osobę, mogłam to wziąć jako tajemnicę sprzed lat. Dotarłam do naszego mieszkania i rozsiadłam się w swoim pokoju, wyciągając kartkę. Pomyślałam, że może warto zatrzymać ją na pamiątkę. Mogła przecież być jakimś skarbem stanowiącym część jakiejś dawnej historii.
Ale nim zdążyłam podjąć jakąkolwiek decyzję dotyczącą listu, zaczęło się dziać coś dziwnego.
Gdy spojrzałam na kartkę, zauważyłam, że atrament zdawał się być ciemniejszy niż wcześniej, litery - jakby rozmyte. W głowie świdrował mi głos, niby niegroźny, ale niezwykle mroczny: „Myślałaś, że możesz po prostu przeczytać moje słowa, prawda?”
Odruchowo odsunęłam rękę, a kartka opadła na podłogę, lecz nim zdążyła upaść, zdawała się przyciągać moją dłoń, niczym magnes. Moje palce musnęły pergamin, a kolejne zdania zaczęły pojawiać się na papierze, jakby pisane przed moimi oczami. ”To już nie jest twój świat” mówiły słowa, które odczytywałam w panice. „Mówisz, że interesujesz się duchami? Pamiętaj, że niektóre duchy… interesują się również tobą.”
Oblał mnie zimny pot. To przecież musiała być jakaś iluzja, zły sen. Kartkę schowałam na dno szuflady, nie myśląc, że kiedykolwiek po nią sięgnę. Długo potem leżałam w łóżku, wsłuchując się w ciszę i czekając, aż poczucie grozy minie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz