08 listopada 2024

Od Cinnie - obiad

Wszystko zaczęło się od tego jednego, nieszczęsnego zakładu - niezbyt mądrego i dość lekkomyślnego, który podjęłam na totalnym luzie z moimi współlokatorami, nie przypuszczając, że jednak gwiazdy nie będą po mojej stronie i po prostu przegram. Wczorajszy wieczór był pogodny, a nam, po niedużej ilości alkoholu, zebrało się na typowe wygłupy. Zakład brzmiał niewinnie: jeśli przegram, muszę przemienić się w kurę i odwiedzić trzy budki, gdzie serwują kurczaka z rożna, krzycząc w niebogłosy, zanim z każdej z nich ucieknę w popłochu. Wydawało mi się to śmieszne, no bo w końcu nikt nie zwróciłby uwagę na kurczaka na ulicy? No cóż - najwidoczniej nie pomyślałam o wszystkim…

W porze obiadowej, w pełnej gotowości, znalazłam pierwszą budkę z kurczakami, rozświetloną ciepłym światłem i pachnącą przyprawami. Skupiłam się, a przeobrażenie w kurę zajęło im dosłownie chwilę, a adrenalina podniosła mi pióra już w momencie, gdy zobaczyłam, jak wiele osób spoglądało na rożna, gdzie obracały się dorodne tuszki. Serce waliło mi jak młotem, a kiedy z impetem zagdakałam, kilka osób aż podskoczyło z zaskoczenia. Kątem oka zauważyłam też zdziwioną minę sprzedawcy, co jeszcze bardziej dodało mi odwagi. Z trzepotem skrzydeł rzuciłam się do ucieczki.

W drugiej budce scena wyglądała podobnie, choć tutaj niektórzy zaczęli robić zdjęcia, jakbym była jakąś sensacją. Widziałam, jak kilkuletni chłopiec wskazał na mnie palcem, a kiedy zaczęłam biec w stronę ostatniego punktu, krzyknął coś w stylu „mamo, obiad nam spierdala!”. Śmiałam się w duchu, jak nietypowy zakład wprawił w konsternację tłum ludzi. Trzecia budka, jak się miało okazać, była jednak inna. Kiedy zaczęłam swoje przedstawienie, poczułam, jak sprzedawca łapie mnie za skrzydło i przygląda się uważnie. Serce stanęło mi w gardle - nim się zorientowałam, zaciągnął mnie na zaplecze, mrucząc coś o „darmowym dodatku na dzisiejszy obiad”.

Szarpałam się, trzepocąc skrzydłami i próbując wymknąć się z jego uchwytu. Nie miałam pojęcia, jak to się stało, ale z pomocą jakiegoś cudownego zbiegu okoliczności udało mi się nagle wyrwać. Uciekłam na bezpieczną odległość, wróciłam do swojej ludzkiej postaci i jak gdyby nigdy nic dotarłam do mieszkania, relacjonując współlokatorom szczegóły swojej kurzej misji.

Jeszcze było popołudnie, a ja zdałam sobie sprawę, że od wciągania tych smacznych zapachów zrobiłam się naprawdę głodna, a jak nad tym się mocniej zastanowiłam, to nie jadłam jeszcze obiadu. Stwierdziłam, że świetnym pomysłem będzie umówić się na wspólny wypad do restauracji razem z kumpelą z pracy, zwłaszcza, że ostatnio awansowała na kierownicze stanowisko. Lokal, do którego się wybrałyśmy, miał w menu cudowne dania z makaronem, które wydawały mi się idealne, na tą jesienną pogodę.

Kiedy weszłyśmy do środka, atmosfera była spokojna, a zapach świeżo przygotowanych potraw wypełniał całe wnętrze. Zamówiłam jedno ze swoich ulubionych dań - penne z grzybami, szpinakiem i parmezanem - podczas gdy Olivia, mimo że wyglądała nieco blado, zamówiła ravioli z dynią. Czułam się świetnie, bo mogłam podzielić się z nią swoimi przygodami z kurczakami z rożna, a ona słuchała, kręcąc głową i chichocząc na zmianę.

W pewnym momencie, podczas jedzenia, poczułam bardzo pilną potrzebę skorzystania z toalety. Zostawiłam dosłownie na moment moją porcję makaronu i odeszłam od stolika. Mycie rąk po tak intensywnych doświadczeniach było jak oczyszczenie się z resztek stresu. Po naprawdę niedługiej chwili wróciłam do Olivi, jednak to co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie - mój talerz był pusty! Nie mogłam w to uwierzyć - czy ktoś ukradł mi mój upragniony obiad? Rzuciłam zdziwione spojrzenie towarzyszce, która siedziała przede mną, kręcąc się niespokojnie na krześle i patrząc w inną stronę. Zaczęłam się zastanawiać, czy może coś jej umknęło, czy ktoś przyszedł i zjadł mój makaron, a ona po prostu tego nie zauważyła. Zanim jednak zdążyłam zadać jakiekolwiek pytanie, spojrzałam na jej rumiane policzki i zaczerwienienie w okolicach nosa.

- Olivia… - zaczęłam, marszcząc brwi. - Czy ty może przypadkiem nie widziałaś, co się stało z moim obiadem?

Dziewczyna zaczerwieniła się jeszcze bardziej.

            - No cóż, wiesz… - zaczęła powoli. - To twoje danie pachniało tak cudownie. A ja.. ja chyba ostatnio mam dziwne zachcianki. - W końcu spojrzała na mnie z przepraszającym uśmiechem. - Wiem, że to dziwne, ale…

Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, jak przed kilkoma dniami Olivia powiedziała mi, że jest w ciąży. Nie musiała dodawać nic więcej. Śmiejąc się z całej sytuacji, zrozumiałam, że mój obiad stał się ofiarą jej niepohamowanych zachcianek ciążowych.

            - No dobrze, zrozumiałam - powiedziałam, wciąż chichocząc. - Wygląda na to, że niektóre obiady muszą zostać poświęcone wyższej sprawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz