05 listopada 2024

Od Cinnie - słuchawki

    Poranek rozpoczął się od przyjemnego chłodu i migoczących w słońcu liści spadających z drzew. Byłam w świetnym humorze – listopad w końcu dał się we znaki pełnią jesiennego uroku, a ja nie mogłam oprzeć się spacerowi do pracy. Jak na prawdziwą jesieniarę przystało, zaopatrzyłam się w kawę z cynamonem, długi szal i gruby sweter, który idealnie grzał w coraz chłodniejszym powietrzu. Spacerem podążałam w stronę biura, ciesząc się każdym krokiem i przyglądając się mijanym witrynom. W sklepach już pojawiały się pierwsze dekoracje świąteczne, ale ja wiedziałam, że najlepsze z jesieni jeszcze przed nami. Kiedy dotarłam do małego parku nieopodal biura, pozwoliłam sobie na kilka minut odpoczynku.

   Usiadłam na ławce, obserwując spacerujących ludzi i ich psy. Na jednej z ławek zauważyłam dziewczynkę karmiącą wiewiórki, a dalej starszego pana z wielkim białym psem, który szczekał na przechodniów z wyraźną radością. Wzięłam łyk kawy i zastanawiałam się nad wszystkim, co miałam dziś do zrobienia w pracy. Rozumiałam chęć i potrzebę zarobienia, ale niektórzy mieli naprawdę dość bujną wyobraźnię - w końcu sztuczne kły wampirze dla kotów nie były niezbędne. 

    Spojrzałam na zegarek i z żalem wstałam z ławki. Zostało mi kilka minut, więc skierowałam się do pobliskiej piekarni po cynamonkę – uznałam, że słodkie ciastko to idealny dodatek do rozpoczęcia dnia. Zapach świeżo pieczonego chleba i cynamonu sprawił, że natychmiast poczułam się jeszcze lepiej. W środku krzątała się młoda sprzedawczyni, która pakowała mi wypiek z uśmiechem, i szybko udałam się dalej. Praca nie była daleko, więc spokojnie udało mi się dotrzeć na miejsce bez pośpiechu. Już przed drzwiami budynku poczułam ekscytację na myśl o kolejnym dniu pracy, który miał się dopiero zacząć.

    Zaczęło się dość niewinnie - kilka nowych smaków chrupek dla kotów do kalendarza adwentowego, następnie posłanie z termoregulacją dla królików, by przejść do gwiazdy tego dnia - para słuchawek wygłuszających dla psów, przeznaczonych do używania podczas burz czy pokazów fajerwerków. Gdy nadeszła pora ich testu, przeszłam do zamkniętego pomieszczenia w naszym biurze, gdzie mogliśmy symulować różne dźwięki. Czas na przemianę — przybrałam formę średniej wielkości psa, wybrałam coś na kształt labradora, bo szczerze mówiąc, zawsze podobała mi się ta rasa. Mój asystent założył mi słuchawki na uszy, a potem uruchomił nagranie odgłosów burzy. Byłam pod wrażeniem — odgłosy z zewnątrz zmniejszyły się do cichego pomruku. Gdy wyobraziłam sobie psa przerażonego warunkami atmosferycznymi, zrozumiałam, jak dużą ulgę takie słuchawki mogą przynieść.

    Chciałam upewnić się, że wygodnie przylegają do uszu, więc spędziłam w nich dłuższą chwilę, przechadzając się po biurze w postaci psa, bawiąc się piłką, która leżała w kącie i czekając na dalsze efekty. W końcu stwierdziłam, że testy zakończone, przemieniłam się z powrotem w człowieka i wróciłam do biurka. Kiedy skończyłam uzupełnianie raportów, byłam tak zmęczona, że zupełnie zapomniałam o wszystkim i wyszłam z biura, nawet nie zdejmując ich z głowy. Drzwi zatrzasnęły się za mną, a ja w końcu poczułam chłodne, wieczorne powietrze. „Na szczęście koniec na dzisiaj,” pomyślałam, idąc ulicą i przeglądając listę rzeczy do kupienia na telefonie.

    Po chwili zorientowałam się, że od dobrych kilku minut mijani przechodnie dziwnie na mnie patrzą. Jakaś starsza pani machała do mnie ręką, jakby próbowała coś powiedzieć, a ja tylko uśmiechnęłam się i poszłam dalej. Za chwilę wszedł na mnie rozzłoszczony rowerzysta, który machał dłońmi i krzyczał coś, czego oczywiście nie słyszałam. „Co za dzień!” westchnęłam, kompletnie nie zdając sobie sprawy z problemu.

    Weszłam do sklepu, mając nadzieję, że kupię coś na kolację i jak najszybciej wrócę do domu. Słuchawki nadal były na mojej głowie, a w ich wygłuszającej ciszy miałam wrażenie, jakby świat zewnętrzny stał się dziwnie nierzeczywisty. Koszyk w jednej ręce, telefon w drugiej, przechadzałam się między półkami, rozmyślając o różnych przepisach na kolację. Podchodząc do stoiska z warzywami, zauważyłam, że sprzedawca coś do mnie mówi, machając energicznie rękami. Zatrzymałam się i przywitałam go, próbując zrozumieć, czego ode mnie chce. Uśmiechnęłam się i pomachałam, licząc na to, że może sam wpadnie na pomysł, aby przejść do gestów. Mężczyzna nie przestawał mówić, a ja tylko przyglądałam się, próbując odczytać z ruchu jego ust, o co mu może chodzić. Na końcu zdecydowałam się na klasyczne kiwnięcie głową, żeby nie przeciągać niezręczności. Ale to nie wszystko – na każdym kroku przydarzały mi się podobne sytuacje. Gdy minęłam kasjera i wyciągnęłam kartę, również coś do mnie powiedział. Jego usta poruszały się, ale żadne dźwięki nie docierały. Zaczęłam się coraz bardziej denerwować. Czy to możliwe, że coś stało się z moim słuchem? Czułam, jak serce mi przyspiesza. Może jednak praca z psimi słuchawkami odbiła się na mnie bardziej, niż sądziłam?

    Kiedy w końcu odebrałam paragon i wyszłam ze sklepu, myśląc o wizytach u lekarzy i możliwościach leczenia, odruchowo przejechałam dłonią po głowie. Wtedy właśnie poczułam coś dużego i miękkiego. Ciepłe, wygłuszające słuchawki dla psów, które wciąż miałam na sobie. Stałam przez chwilę na ulicy, najpierw z niedowierzaniem, a potem wybuchnęłam śmiechem. Cały ten czas chodziłam jak głucha – i wszyscy starali się mi coś przekazać!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz