05 listopada 2024

Od Cheoryeona – Księżyc

Nazwisko Moon z reguły przywodziło innym na myśl księżyc. Mając jeszcze wiedzę o rasie rodziny Moon, znajomi początkowo zakładali, że pochodzili oni z jakiegoś rodu, którego magia skupiała się na właśnie księżycu i być może przy okazji też gwiazdach. Z takimi elementami natomiast kojarzyło się czytanie przyszłości, kontakty z bogami czy inne sakralne i mistyczne specjalizacje. Państwo Moon, wiecznie pokojowi, kulturalni na tyle, że nie chcieli utrzymywać żadnych mylnych przekonań, zawsze prostowali sytuację.
Nazwisko Moon nie pochodziło z języka ekwilango, a yeongsańskiego i nie miało nic wspólnego z księżycem. Po prostu taka była jedna z dopuszczonych ekwilanizacji słowa „문”, które z kolei w systemie hancha, czyli piśmie sinoyeongsańskim, zapisywane było jako „文” i znaczyło „pismo”. Nic niesamowitego, nic nadzwyczajnego... chociaż można na boku dodać, że ta rodzina Moon należała do klanu Nampyeong Moon, więc miała szlacheckie korzenie. Co nie znaczyło, że byli szlachtą.
Nie astronomia była zatem domeną państwa Moon, a pismo. Cóż, ojciec nie grzeszył ładnymi pociągnięciami, jakoś nigdy nie przykładał się do tego, by pisać bardzo czytelnie. Aczkolwiek, gdyby tak spróbować odpowiednio zinterpretować prawdziwe znaczenie nazwiska, może wyszłoby coś związanego z wiedzą? W końcu w dawnych czasach pisać i czytać umieli tylko bogaci oraz uczeni; do momentu powstania hangulu w Yeongsanguk nie były to umiejętności, na które mogli sobie wszyscy pozwolić.
— Czemu o tym mówisz?
Cheoryeon zamilkł, wyjrzał przez barierkę łóżka. Od razu napotkał wzrokiem wychyloną głowę siostry, której twarz, mimo panującego w pokoju mroku, wyraźnie okazywała konfuzję.
— Bo do czego zmierzam... — zaczął.
— Zmierzasz długą obwodnicą — przerwała mu.
— Kto cię nauczył słowa „obwodnica”?
— Cheoryeona, mam już siedem lat.
— Dopiero!
— Już!
Między dwójką nastała cisza. Wpatrywali się w siebie z dobrą chwilę, aż w końcu oboje w tym samym czasie oparli głowy o swoje poduszki. Jeszcze kilka sekund słychać było szuranie kołdry, po czym znów zrobiło się w pokoju cicho.
Cheoryeon spojrzał w sufit, przyjrzał się przyklejonym do niego gwiazdkom. Zielone światło, które nazbierały od lampy, już całkiem zniknęło, biała powierzchnia dorównywała farbie na suficie.
— Czy to ciąg dalszy rozmowy sprzed dwóch tygodni? — usłyszał wtem.
W reakcji cicho westchnął.
— Czemu ty musisz być taka mądra...
— Czemu ty musisz być taki głupi... — przedrzeźniła go siostra.
— Mądry jestem! — Uderzył piąstką w materac. — Mądrzejszy niż ty!
— Wiem — odpowiedziała Suyeon z dziwną szczerością w głosie. — To jak?
To jak?
Dwa tygodnie temu Cheoryeon obiecał Suyeon, że wyjawi prawdę na temat niego samego: skąd wiedział, że nie będzie w stanie czarować, czemu tak miało być i o co w takim razie chodziło z tą mocą, którą wyczuwali specjaliści. Od tamtej pory siostra nie poruszała sama tej sprawy, po prostu cierpliwie czekając, aż brat zbierze w sobie wystarczająco dużo odwagi. Tak naprawdę to nie oczekiwała, że nastąpi to w najbliższym czasie. Spodziewała się bardziej, że wszystko wyjdzie na wierzch dopiero, jak już dyrektorka usunie chłopca z listy uczniów szkoły podstawowej dla czarodziejów.
Cheoryeon jednak potrzebował tylko dwóch tygodni. Przynajmniej tak zakładał, bo gdy przyszło co do czego, nie umiał się zebrać w sobie aż do momentu, gdy oboje leżeli w łóżkach, czekając na sen, a rodzice siedzieli w salonie, pewnie oglądając wspólnie jakiś film. Powiedzenie o jego prawdziwej tożsamości stanowiło wyższą przeszkodę, niż mu się wydawało. Od wieków nikomu nie mówił o swoich zdolnościach jasnowidzących, sprawnie ukrywał to przed wszystkimi, włącznie z przyjaciółmi i członkami poprzednich rodzin. Nie wiedzieli żadni rodzice. Nie wiedziała przyjacielska banda BenJohna.
Nie wiedział nikt.
— Bo wiesz... — próbował jakoś dobrać słowa.
— Co wiem? — spytała neutralnie Suyeon.
— Bo ta rzecz, o której chcę ci powiedzieć...
— To...?
— Ale nikomu nie mów, dobra? Nawet rodzicom!
Usłyszawszy to, dziewczynka aż podniosła na moment głowę.
— Im nie powiesz?
— Nie, bo...! — Błądził wzrokiem po gwiazdkach, bawiąc się spoczywającym na brzuchu misiem. — Wiesz...
— Dużo używamy tego słowa — zauważyła.
Prawda.
Wykonał głęboki wdech, zatrzymał wzrok na jednym, bliżej nieokreślonym punkcie. Już zaczął cały ten temat, więc nie powinien teraz się wycofywać. Zresztą, obiecał, a w przypadku siostry chciał dotrzymać słowa. Tylko jaka będzie reakcja? Tego właśnie się obawiał.
Nie, to była Suyeon, jego siostra-bliźniaczka. Może i miała tylko siedem lat, ale była inteligentniejsza od większości siedmiolatków. Gdyby było inaczej, to Cheoryeon nawet by nie myślał o wyjawieniu jej prawdy. Tak właśnie to wyglądało z rodzeństwem w poprzednich wcieleniach. Nie dogadywał się z nimi lub nie miał relacji na tyle głębokiej, by dzielić się największymi sekretami, a jak parę razy to zrobił, to potem tylko był wykorzystywany. Suyeon mógł zaufać.
Kolejny głęboki wdech. Przytulił do siebie mocno misia.
— Jestem jasnowidzem — wydusił z siebie w końcu.
Chwila ciszy.
— I widzisz przyszłość? — spytała Suyeon.
— Między innymi... — Nagła pauza. — Czej, czemu brzmisz, jakbyś już to wcześniej wiedziała?
Usiadł, ponownie wyjrzał przez barierkę. Tym razem jednak dziewczynka nie wyglądała do niego, a leżała całkiem na swoim łóżku.
— Zgadnij.
— Co?
— Jesteś jasnowidzem, to zgadnij, czemu.
Chłopiec powoli wrócił na swoje miejsce, kilka sekund skakał wzrokiem pomiędzy różnymi punktami.
Czyli wiedziała wcześniej? Jak? Gdzie? Kiedy? W którym momencie się domyśliła? Aż tak mądra była?
— Przeczucie — rzuciła wtem Suyeon, jak gdyby czytając mu w myślach.
— Wyjdź mi z głowy.
— Nawet do niej nie umiem wejść. I nie chciałabym.
Różnooki skrzywił się na kąśliwy komentarz, lecz nie podjął potyczki słownej.
Tymczasem dziewczynka kontynuowała:
— Odkąd poszliśmy do szkoły, ani razu nie otworzyłeś książki, żeby się z niej uczyć, a i tak dostajesz maks punktów na sprawdzianach i kartkówkach. Plus wiesz sporo rzeczy, nudzisz się na lekcjach i tak dalej. To się zrobiło podejrzane, więc pomyślałam dla żartów, że chyba przewidujesz przyszłość, ale potem powiedziałeś, że twoja moc to nie jest typowa magia...
— I wtedy połączyłaś kropki?
— Tak.
Wow, czyli naprawdę doszła do tego drogą dedukcji. Suyeon to serio nie był ktoś, z kim powinno się zadzierać. Nic dziwnego, że nauczyciele tak ją uwielbiali. Dobrze, że Cheoryeon miał ją za przyjaciółkę, nie wroga.
— Rozmyślałaś pracę w instytucie naukowym albo wykładanie na uczelni?
— Nie mam czasu, muszę się tobą zajmować.
— Poradziłbym sobie całkiem sam! — prychnął urażony.
— Nie żyłbyś beze mnie.
Słowa te dziwnie utkwiły w jego umyśle, wskoczyły do pewnej szufladki, lecz jasnowidz ostatecznie odstawił to na bok.
Okej, całe to powiedzenie o jasnowidzących zdolnościach poszło całkiem gładko, łatwiej, niż się spodziewał. Jedynie miał zgrzyt, że Suyeon wcześniej mu nie powiedziała o swoich domysłach, wtedy by się tak nie stresował tyle czasu. Ach, ale przynajmniej wyszło to na dobre. Siostra zareagowała spokojnie, nie zdziwiła się mocno, też od razu mu uwierzyła, nie musiał jej w żaden sposób udowadniać. I dobrze, bo takie udowadnianie jasnowidzenia na już nie było łatwe.
Suyeon poprawiła swoją pozycję, przełożyła pod drugą rękę pluszowego kota, wyglądem przypominającego ich starego już kocura, Tubu. Popatrzyła na jego błękitne oczy, pogładziła paluszkami puchatą główkę.
— Czyli umiesz widzieć przyszłość? — zapytała z ciekawością w głosie.
— Mhm. — Cheoryeon ścisnął w dłoni łapę misia.
Dziewczynka przejechała rączką po jednym z uszu pluszaka.
— Jak jakiej wizji nie zrozumiesz, to powiedz, razem coś wymyślimy.
Słysząc te słowa, różnooki chłopiec otworzył szerzej oczy.
Dotychczas ci, co znali jego moc, zupełnie inaczej do niej podchodzili. Tak... normalnie dla społeczeństwa (przynajmniej Cheoryeon zaakceptował to jako normę). Zawsze chcieli ubić targu, dostać od jasnowidza przepowiednię własnej przyszłości; pytali o rzeczy materialne, sposoby na stanie się bogatym, czy dana osoba odwzajemniała ich uczucia, jak zaskarbić sobie czyjeś serce, jak się na kimś zemścić i inne tego typu sprawy. Nic nadzwyczajnego, ciągle to samo, jakby nie potrafili wymyślić niczego lepszego. A, nie, raz został spalony na stosie za bycie jasnowidzem, to znaczy kontakty z demonami.
Wypowiedź Suyeon zatem totalnie wybiła go z rytmu. Zaproponowała pomoc. Siedmiolatka, która w oczach wielu dorosłych nie miała prawa głosu i nie potrafiła niczym zabłysnąć. Poza dobrym uczeniem się oraz wychowaniem, co i tak było zwykle etykietowane jako wynik ciężkiej pracy rodziców.
— Nie musisz pomagać, mam bezpośrednie wizje — powiedział.
— Czyli takie, że widzisz dokładnie to, co się ma wydarzyć? — dopytała czarodziejka.
— Tak, bez symboliki czy innych zagadek.
— To możemy razem myśleć nad rozwiązaniami. Do nich też trzeba jakoś dotrzeć, jeśli chce się zmienić przyszłość.
Niech Suyeon już przestanie, bo Cheoryeonowi robiło się coraz cieplej.
Odchrząknął niezręcznie, odkrył się częściowo spod kołdry. Przytulił misia do piersi, zwilżył językiem usta.
— Co może wymyślić siedmioletnia czarodziejka? — rzucił krytycznym nieco tonem.
— Co może wymyślić siedmioletni jasnowidz? — odparła w ten sam sposób Suyeon.
— Ej, może tego nie wiesz, ale...! — Ponownie wyjrzał przez barierkę.
— Nie, to, że widzisz przyszłość, nie znaczy, że nagle jesteś starszy.
— Ale pamiętam swoje poprzednie wcielenia!
Momentalnie nastała cisza. Cheoryeon otworzył szeroko oczy, zamarł. Nim zdołał cokolwiek zrobić, po pokoju rozległo się szuranie kołdry, a po chwili jego wzrok skrzyżował się z tym Suyeon.
Dwójka patrzyła tak na siebie, żadne się nie ruszało. Wreszcie jako pierwsza postanowiła się odezwać siostra.
— Teraz to poszła bomba — o dziwo brzmiała dość spokojnie.
Na Prawo Równowagi, co on takiego narobił?! Obiecał, że wyjawi wszystko, ale stopniowo, nie na jednym posiedzeniu (lub raczej poleżeniu)! Chciał wpierw powiedzieć o widzeniu przyszłości oraz energii, zaznajomić Suyeon z tym konceptem, a dopiero potem dołożyć resztę! I co, i oczywiście wszystko spieprzył! Przez własną nieuwagę. Przez własną głupotę.
Informacja o tym, że jej brat pamiętał swoje reinkarnacje, na pewno zaszokowała małą Suyeon! Ba, ona pewnie nawet nie myślała o Zaświatach w ten sposób, by ogarniać reinkarnacje! Nie wiedziała o niczym! A tu nagle Cheoryeon wyleciał z takim tekstem! Och, co robić, co robić?!
— Wszystko wyjaśnię...
— Opowiesz mi o swoich poprzednich wcieleniach jutro — powiedziała niespodziewanie czarodziejka. — Rano wstajemy do szkoły.
— No, dobra...
Dziewczynka wróciła głową do poduszki, tym samym znikając z pola widzenia jasnowidza.
Cheoryeon bardzo powoli również powrócił na swoje miejsce. Przygryzł dolną wargę, poprawił palcami fragment grzywki. Aha, teraz nie zaśnie, super, fajnie.
— Nadal jestem starsza — usłyszał.
— Co? — Uniósł brew. — Nie!
— Tak. Umarłeś. Urodziłeś się. Minutę i trzy sekundy po mnie. Ja starsza.
Różnooki otworzył usta, by coś powiedzieć, ale ostatecznie nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Wargi złączyły się ze sobą, kąciki jednak wykrzywiły się minimalnie ku górze.
Zasnął w ciągu piętnastu minut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz